Sztuka w roli demiurga rzeczywistości? Ależ tak, czemu nie. Spektakl a może zaangażowany społeczny projekt performatywny ŻONY STANU DZIWKI REWOLUCJI, A MOŻE I UCZONE BIAŁOGŁOWY Jolanty Janiczak w reżyserii Wiktora Rubina znów sięga po historyczny kontekst, by uzasadnić i wzmocnić opowieść o współczesności. Nie chodzi o roztrząsanie przeszłości, choć jest ważna. Artystów interesuje świadome, metodyczne kształtowanie przyszłości, aktywna walka o nią, by wolność, równość, braterstwo nie były tylko nośnymi frazesami bez realnego pokrycia. Tu i teraz skonfrontowane z tym co było służy skumulowaniu i uwolnieniu siły, która mogłaby rozsadzić w końcu dominację patriarchatu narzucającego kobietom własne reguły, zasady, normy. Janiczak z Rubinem w mocnej asyście aktorów używają tego co znane, rozpoznawalne, przepracowane jako punkt wyjścia do wzniecenia uzasadnionej, koniecznej, skutecznej rewolucji. Są zaprawieni w boju, doskonale przygotowani, osobiście zainteresowani. Wcześniej razem zrealizowali spektakle o królowej Joannie Szalonej, carycy Katarzynie czy Krystynie Batory. Traktują temat walki o prawa kobiet bardzo poważnie. Jest im bliski, dla nich ważny, nadal godny silnego, bezpośredniego, głębokiego i szczerego, nie tylko artystycznego zaangażowania.
Bo to nieprawda, że kobiety mają tylko słodkie, miłe, satysfakcjonujące życie osobiste i zawodowe. Nadal muszą walczyć o siebie, zdobywać to, co mężczyźni mają od zawsze. Jest wiele obszarów w przestrzeni publicznej, gdzie ich rola jest marginalizowana, znaczenie pomniejszane, a wolność podejmowania o sobie decyzji bezwzględnie ograniczana mocą sankcjonowanego prawa. To, że tak zawsze było, nie znaczy wcale, że tak nadal być musi. Punktem odniesienia w sztuce jest Czarny Poniedziałek z czasów Rewolucji Francuskiej /1789/, który ilustruje jak politycy mężczyźni, Danton z Robespierre'em, z wysokości swoich politycznych pozycji/niebotyczne trybuny/ wykorzystali walczące dla rewolucji kobiety- Theroigne de Mericourt, Olimpia de Gouges i inne Francuzki-po czym je skutecznie usuwali. Nie pomogło ogłoszenie w 1791 r. przez De Gouges Deklaracji praw kobiety i obywatelki skoro Francuzki dopiero w 1944 r. uzyskały prawo wyborcze. Te mechanizmy skutecznego ideologicznego, siłowego, prawnego manipulowania świata mężczyzn podporządkowującego sobie świat kobiet nadal funkcjonują. A hasła XVIII wiecznego buntu adekwatnie oddają współczesne nastroje i żądania. Jakby nic przez tak długi okres czasu się nie zmieniło. Janiczak z Rubinem wiarygodnie argumentują swoje racje, uzasadniają konieczność podjęcia walki o prawa kobiet. Ich wysiłki zmierzają do połączenia możliwości teatru z potencjałem widowni. To sztuka ma przekonać widzów do zaangażowania w walkę, do podjęcia nowych inicjatyw i rozpoczęcia działania. Przygotowane hasła czekały na to, by je wykorzystać w demonstracji, użyć w słusznej sprawie. Artystom udało się zachęcić wielu widzów, w których obudziła się naturalna i szczera gotowość , by otwarcie wyrazić, co naprawdę myśli i czuje, do czynnego udziału w manifestacji. Razem wyszli z teatru i śmiało wkroczyli w przestrzeń publiczną.
Pozostali w teatrze widzowie obserwowali ze swych wygodnych, bezpiecznych miejsc to, co się działo na dziedzińcu przed Pałacem Kultury i Nauki. Trudno ocenić emocje, ale były duże. Nic dziwnego, że udział w spektaklu pozostanie niezapomnianym przeżyciem. Wspomnieniem. A może i zachętą do kontynuacji walki już w realnym życiu. W końcu to był tylko teatr, choć w tym wypadku gest był mocny, dla niektórych kontrowersyjny, dla innych pozostał tylko niezobowiązującą zabawą, która się skończy wraz ze spektaklem.
Twórcy podjęli się karkołomnego, odważnego eksperymentu sprawdzającego na ile skuteczna jest sztuka, teatr w obszarze walki o zmiany społeczne i mentalne jednostek i zbiorowości. Badają, sondują tym spektaklem, jaki może mieć wpływ, jaką odegrać mogłaby rolę. W jakim zakresie, z jaką mocą. Czy ma potencjał rewolucyjnego działania. Czy może bezpośrednio dokonywać zmian w świadomości, postawie i czynie ludzi. Czy potrafi ich ruszyć z posad teatralnych foteli i wyprowadzić na ulicę.
Artystom udało się. Spektakl zadziałał. W jakim stopniu wpłynie na ludzi, trudno ocenić, bo są też osoby, które nie lubią, nie akceptują wywierających bezkompromisową, silną presję na widza prowokacyjnych, publicystycznych, wojujących, sprofilowanych ideologicznie spektakli. Ale ten fundował na pewno niezwykłe przeżycia. Jeśli nawet reakcja widzów była tylko spontanicznym zrywem, szczerą chęcią chwilowego udziału w projekcie, to pozostanie w ich pamięci jako szczególne doświadczenie. W kontekście tego spektaklu rodzi się jednak refleksja, że teatr, sztuka w ogóle ma ograniczoną moc oddziaływania. W porównaniu z realnymi zdarzeniami, ludzkimi zachowaniami pozostaje bezsilna. Może powoduje to stare, wyuczone, narzucone przyzwyczajenie widzów do zachowania obowiązkowego dystansu do tego, co się dzieje na scenie. Bo funduje głównie iluzję, nawet wtedy gdy posługuje się twardymi faktami. Bo ciągle się im przypomina, wkłada do głów, że to tylko teatr. Pozostaje nadzieja, że Jolanta Janiczak z Wiktorem Rubinem nie ustną w wysiłkach zmieniania świata, w nim człowieka. Nadal będą szukać sposobu, by poprzez sztukę wpływać na kształt rzeczywistości, by przyszłość nie była wstydliwą kalką przeszłości. By wierzyć, że zawsze można coś pozytywnie zmienić. Powodzenia:)
ŻONY STANU, DZIWKI REWOLUCJI, A MOŻE I UCZONE BIAŁOGŁOWY
autor: Jolanta Janiczak
reżyseria: Wiktor Rubin
scenografia: Michał Korchowie
reżyseria: Wiktor Rubin
scenografia: Michał Korchowie
muzyka: Krzysztof Kaliski
kostiumy, video: Hanna Maciąg
reżyseria światła: Michał Głaszczka
asystent reżysera: Maciej Pesta
obsada: Beata Bandurska, Magdalena Celmer, Martyna Peszko, Sonia Roszczuk, Małgorzata Trofimiuk, Małgorzata Witkowska, Mirosław Guzowski, Roland Nowak, Maciej Pesta, Marcin Zawodziński.
obsada: Beata Bandurska, Magdalena Celmer, Martyna Peszko, Sonia Roszczuk, Małgorzata Trofimiuk, Małgorzata Witkowska, Mirosław Guzowski, Roland Nowak, Maciej Pesta, Marcin Zawodziński.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz