poniedziałek, 23 stycznia 2017

WICHROWE WZGÓRZA TEATR STUDIO



WICHROWE WZGÓRZA z wrzosowiskami, wiatrem, tajemnicą, "Drozdowym Gniazdem" to miejsce, stan świadomości, symbol rozdarcia pomiędzy skłonnością a koniecznością, rozsądkiem a szaleństwem, naturą a kulturą w jaką wplątany jest człowiek. Pozwala kochać, marzyć, ale uniemożliwia pozostanie na zawsze szczęśliwym. Niespełnienie w miłości, rozwichrzone silne namiętności, złe emocje hodowane na zemstę, podsycane przez nienawiść, stracone złudzenia to napęd tej sztuki. Fantastyczna adaptacja, konsekwentna, spójna reżyseria, fenomenalna scenografia, fascynujące aktorstwo, nowoczesna forma to jej niezaprzeczalne atuty. 

Ten dualizm, zderzenie sprzeczności, które powodują iskrzenie pomiędzy bohaterami, widoczny jest już na wejściu. Scena podzielona jest na dwie części: wyłożoną kafelkami sterylnie czystą, wymuskaną, wysublimowaną, uładzoną ale w efekcie zimną, chłodną, nieprzyjazną, odpychającą, bo świecącą po oczach i tę pokrytą grubo brunatną ziemią, która przylepia się do rzeczy i ludzi,wnika w głąb, brudzi, wchłania, czyniąc cząstką siebie. W istocie emocje tu są  skrajnie ekstremalne. Te dwa światy: oślepiającego, prześwietlającego światła i ciemności, zakamarków mroku, symbole stylu i kultury życia, koegzystując pozwalają płynnie przenikać do siebie bohaterom, jakby przyciągały, kusiły, każdy swoją obietnicą spełnienia, zaspokojenia, wyciszenia.  Są dowodem odrębności, wzajemnej obcości, wizualnie dopowiadanej narracji temperatury uczuć, stanu świadomości. A jednak uzupełniają się wzajemnie wzmacniając, demaskując. Zwłaszcza, że jest jeszcze jedna przestrzeń dla wyznań indywidualnych, głęboko osobistych, intymnych. Neutralna, bo z boku, jakby poza miejscem i czasem świata, który dociska, zmusza, definiuje. Pozwala wybrzmieć monologom wewnętrznym  bohaterów, którzy mówiąc, śpiewając o miłości do mikrofonu wyrażają stan emocjonalny, dopełniają opowieść. Wyznają wiarę w miłość, w sens tego, co ich spotyka w formie chłodnej relacji dzielenia się swoim doznaniem, doświadczeniem. 

Forma jest ważna. To ona umożliwia okiełznanie emocji. Wzięcie ich w karby. Nazwanie, wyartykułowanie, analizę. By móc podsumować, wyciągnąć wnioski z tego, co się stało. By móc zatrzymać dla pamięci te przetaczające się przez życie bohaterów wichry namiętności. Ująć całość.

Spektakl sprawnie opowiada adaptowaną fabułę nieszczęśliwiej, szczerej miłości bratnich dusz, Katarzyny i Heathcliffa, która rodzi się w dzieciństwie, prowadzi do szaleństwa, miłości jednostronnej, niespełnionej Edgara do Katarzyny, jego siostry do Heathcliffa. Niemożliwość osiągnięcia szczęścia, spokoju, spełnienia to przewodni temat sztuki. Bo życie wikła bohaterów w dramaty spowodowane nierównościami społecznymi, spuścizną tajemnic rodzinnych, pojawiającymi się przeszkodami, ich osobowością, charakterem, doświadczeniem życiowym. Nie mogą być tak po prostu szczęśliwi, nie mogą robić, co chcą. Decydować o sobie całkowicie niezależnie. Nie są wolni. 

Spektakl czerpiąc z literatury opowiada o meandrach życia, które wikłają ludzi, ograniczają, nie pozwalają wybierać i robić tego, co powinni, by być szczęśliwymi, by mogli żyć w zgodzie ze sobą, swoją naturą, rzeczywistym stanem uczuć. Nawet wtedy, gdy stawiają na swoim, buntują się i przekraczają wszystkie normy etyczne, moralne, społeczne. Nie zaznają szczęścia, spokoju, spełnienia gdy w nich samych toczy się walka pragnienia miłości z pragnieniem zemsty jako wypadkowej nienawiści, która wynika z doznanych upokorzeń i krzywd. Są w nieustannym stanie wojny, co ich osłabia, wykańcza, pozbawia życia. Nie ma rozwiązań, dróg ratunku, indywidualnych ścieżek prowadzących  do rozstaju będącego możliwością wielokrotnego wyboru. Każda opcja jest porażką większą lub mniejszą, mniej lub bardziej bolesną klęską. Rozczarowaniem. Kumulującą się goryczą, z którą każdy indywidualnie obraca się przeciwko światu. Przy okazji niszcząc siebie. Miłość jest cudem, mgnieniem, szczęście przypisane jest tylko dzieciństwu, stanowi niewinności i sytuacji gdy nie ma się pełnej świadomości siebie i świata jaki jest. 

Piękny i czuły jest to obraz prawdy o człowieku. Pokazuje losy bohaterów tak, jak to się dzieje zawsze i wszędzie, bo unieważnia zmieniający się kontekst czasu i miejsca. A to nie jest takie łatwe. Udało się osiągnąć artystom efekt ponadczasowej, uniwersalnej opowieści. Nie tracąc nic a nic z jej wiarygodności, nie pozbawiając bohaterów psychologicznej głębi. Nie sprowadzając jej do konkretnego przypadku czy jedynie papierowego, schematycznego szablonu. Narracja niesie sobą energię, ma moc dzięki interpretacji reżyserskiej, bardzo sugestywnej grze aktorskiej całego zespołu. Opowiadając o emocjach, namiętnościach, budzi emocje i namiętności. Na pewno różne. Prowokuje tym scenicznym trzęsieniem ziemi falę refleksji i uczuć. Jednych widzów unosi ponad ich codzienność, drugich z nią konfrontuje. Szczególnie interesująca jest reakcja tych, którzy znają fabułę z książki i porównują to, co wiedzą, co w nich poruszyła z tym, co się dzieje na scenie. Na pewno jest ciekawie. Są tacy, którzy sztukę widzieli już kilka razy. Nie dziwię się. Z biegiem czasu dostrzegam i ja w sobie potrzebę powrotu na WICHROWE WZGÓRZA. 


WICHROWE WZGÓRZA na motywach powieści Emily Brontë

reżyseria: Kuba Kowalski
dramaturgia: Julia Holewińska
scenografia: Katarzyna Stochalska
muzyka: Piotr Maciejewski

obsada:
Monika Obara/ Lena Frankiewicz 
Natalia Rybicka
Anna Smołowik
Miron Jagniewski
Marcin Januszkiewicz
Krzysztof Koła / Wojciech Kalita
Wojciech Solarz
Wojciech Żołądkiewicz
Lena Frankiewicz

premiera 16 listopada 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz