Okrągły stół jest ogromny w Teatrze Powszechnym. Jakby uzmysławiał ogrom spraw, powagę sytuacji, istotę zjawisk wymagających odpowiedniej przestrzeni, atmosfery, kontekstu do ich przeanalizowania. Przy nim zasiedli widzowie, a na nim, wokół niego- krążą, grają, prowokują, moderują, wchodzą w interakcje z widzami -aktorzy. Danie główne to dyskusja o naszej kondycji, marzeniach, potrzebach, stanie świadomości i ducha, zaangażowania w sprawy swoje i świata tu i teraz. W subtelnym, wybiórczym, pomysłowym nawiązaniu do MISTRZA I MAŁGORZATY Michaiła Bułhakowa. Branie na super hiper poważnie tego, co się w sferze spektaklu/performansu/ spotkania graniczy ze śmiesznością. W tę pułapkę wpadają niektórzy krytycy, i wiadomo, że ocena nie może wypaść pozytywnie. Kongenialne odniesienia, rygorystyczne porównania, sztywne wyciąganie wniosków z akcji scenicznych prowadzi na manowce. Poza tym dotyczy tylko konkretnego spektaklu. A on za każdym razem się znacznie zmienia. Zależy od widzów, ich aktywności, reakcji, zaangażowania w spektakl, udziału w interakcjach scenicznych a także od samych aktorów, ich przygotowania, szybkości reakcji na odpowiedzi widzów, umiejętności panowania nad przebiegiem spotkania, co decyduje o jego ostatecznym kształcie.
Pomysł jest świetny. Świeży, do końca nieprzewidywalny, choć zamknięty w pewnych umownych ramach określonych przez scenariusz, układ pytań skierowanych do widzów, przygotowanego materiału filmowego, wyświetlanego w trakcie spektaklu i nawiązanie do MISTRZA I MAŁGORZATY /to nie jest adaptacja/. Prowokacja, podstęp, obscena, silna, bezpośrednia, nieustająca, permanentna interakcja aktorów z widzami to atuty tego projektu. Jego siła, ale jeśli jest opór, słabość. Wymaga nieprawdopodobnego przygotowania aktorów, tak by mogli właściwie natychmiast reagować na reakcje widzów. Poczucie humoru, dystans ale i bezczelność, odwaga w zadawaniu często osobistych, intymnych pytań, kierowania próśb, zachęt do czynnego włączania się w przebieg, grę, zachowania ważne dla przebiegu akcji scenicznej. Bo chodziło o przełamanie wstydu, wyjście ze starych kolein zasad, norm biernego zachowania się widzów w teatrze. Ciekawość propozycji artystycznej, otwartość na nią i chęć brania udziału w proponowanych działaniach.
Miałam szczęście, bo spektakl budził duże zainteresowanie, widzowie aktywnie, bez zahamowań odpowiadali, wyjaśniali, uczestniczyli w mniej lub bardziej trudnych dla nich sytuacjach. Było ciekawie, bo i starzy, i młodzi ludzie doskonale się bawili, rozumiejąc formę tego spektaklu. Jego otwarty, eksperymentalny, niepowtarzalny kształt. Nieprzewidywalność narracji. Kierunku w jakim będzie podążać. Treści bieżące, w kontekście historycznym, prowokującym do przewartościowania, zmuszającym do zastanowienia, przemyślenia ale i do podejmowania szybkiej reakcji, natychmiastowej decyzji, dawania odpowiedzi nikogo nie szokowały. Były naturalne, nam współczesne. Oczywiście można było tylko obserwować, zachowywać się zachowawczo jak na tradycyjnym spektaklu, gdy wystarczy tylko patrzeć, rejestrować, myśleć. Podglądać. Ale to też wiele o widzu mówi. Jemu samemu jak i reszcie obecnych. Rzeczywiście, ci, którzy weszli na spektakl z wejściówkami, nie mieli prawa głosowania. Byli poza zasięgiem statystyki spotkania. Ale w pozostałych działaniach scenicznych mogli czynnie uczestniczyć. Mieli taką możliwość.
Aktorzy sprawili się doskonale. Swobodni, bezwstydni bez zażenowania przeprowadzali swój plan. Konsekwentnie, uporczywie, zadziornie parli do przodu prowokacyjni, bezczelnie taktowni, nieustępliwi. Uważnie czuwali nad całością. Poczucie humoru, demonstrowany dystans, ale i bezkompromisowe zaangażowanie w drążeniu tematów powodowało, że spotkanie przebiegało dynamicznie, zaskakująco dowcipnie, a nawet intymnie. To wątki osobiste widzów, ich wypowiedzi nadały ton, choć oczywisty jest fakt, że w określonych scenariuszem ramach. Nonszalancki Michał Czachor/Woland/, Jacek Beler/jego adiutant Korowiow/, urocza, bezpośrednia, rozbrajająca Klara Bielawka/bufetowa Hela/, niepokojący, zadziorny, prowokacyjny Mateusz Łasowski/kot Behemot/, niepewny, zagubiony, neurotyczny Dawid Rafalski/Mistrz/ i cudowna, walcząca o dzieło Mistrza Julia Wyszyńska/Małgorzata/ fantastycznie wchodzą w role i reagują na dynamicznie zmieniające się sytuacje.
Jolanta Janiczak napisała interesujący tekst /scenariusz/, Wiktor Rubin wyreżyserował odważny, pomysłowy, ważny dla nas wszystkich spektakl prowokację, konfrontację, sparring. Podejmują próbę odpowiedzi na pytanie czy rzeczywiście każdy dostanie to, w co wierzy. Wolność, demokracja, umiejętności adoptowania się do nowych, zmieniających się warunków ekonomicznych, społecznych, politycznych, poczucie satysfakcji, szczęścia, wstydu, zaufania to główne zagadnienia podejmowane w ramach projektu. System wdrażanej demokracji, w sumie nadal bardzo młodej, kontra jednostka z całokształtem swojej historii, osobowości, potrzeb, nadziei i oczekiwań jest tu w centrum zainteresowania. Spotkanie ma na celu sprowokowania w nas refleksji na ten temat. Zastanowienia się nad naszym osobistym stosunkiem do zachodzących zmian w naszej współczesności. Nawet jeśli nie bierzemy czynnego udziału w spektaklu. Konfrontuje opinie innych ludzi z naszymi. Dane statystyczne-bezdusznie bezwzględne-z osobistymi doświadczeniami konkretnych ludzi. Zderza się w tym spotkaniu rzeczywistość zbiorowa z indywidualną. Aktorzy wychodzą w miasto, rejestrują typowe sytuacje, zachowania, wypowiedzi i w formie wideo ilustrują podczas spektaklu zagadnienia przygotowane do głosowania przez widzów. A potem jest komentarz, ciąg dalszy. Nieprzewidywalny do końca. Zaskakujący, bo przecież każdy z nas jest światem nieznanym. I tylko jeśli zechce odkrywa się, włącza do akcji spektaklu nadając mu indywidualny charakter, przebieg, nastrój.
Spektakl, na którym byłam, dowiódł, że o sprawach poważnych, ogólnych można i należy rozmawiać w teatrze pozwalając przemówić obu stronom: publiczności i artystom. Nie ma czwartej ściany, nie ma ścian. Jest wspólna przestrzeń zaangażowania, wspólnie wypracowywana, poszerzana kreatywnością, wrażliwością i otwartością widzów i aktorów, którzy nie tracą poczucia humoru, dystansu do siebie i poruszanej tematyki. Jest interesująco. Zaskakująco ożywczo, świeżo, zabawnie. Interaktywnie.
Spektakl, na którym byłam, dowiódł, że o sprawach poważnych, ogólnych można i należy rozmawiać w teatrze pozwalając przemówić obu stronom: publiczności i artystom. Nie ma czwartej ściany, nie ma ścian. Jest wspólna przestrzeń zaangażowania, wspólnie wypracowywana, poszerzana kreatywnością, wrażliwością i otwartością widzów i aktorów, którzy nie tracą poczucia humoru, dystansu do siebie i poruszanej tematyki. Jest interesująco. Zaskakująco ożywczo, świeżo, zabawnie. Interaktywnie.
KAŻDY DOSTANIE TO, W CO WIERZY
reżyseria - Wiktor Rubin
tekst i dramaturgia - Jolanta Janiczak
scenografia - Mirek Kaczmarek
kostiumy - Jolanta Janiczak, Hanna Maciąg
muzyka - Bartosz Dziadosz (Pleq)
światło - Marek Kozakiewicz
video - Hanna Maciąg, Marek Kozakiewicz
inspicjent - Kuba Olszak
obsada: Klara Bielawka, Julia Wyszyńska, Jacek Beler, Michał Czachor, Mateusz Łasowski, Dawid Rafalski
premiera: 12 mrca 2016
fot.: Magda Hueckel/Teatr Powszechny w Warszawie
fot.: Magda Hueckel/Teatr Powszechny w Warszawie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz