środa, 11 maja 2016

MATKI I SYNOWIE JANDA TEATR POLONIA

MATKI I SYNOWIE, ależ to trudny temat! Jak istotny. Zwłaszcza, że w tej sztuce ojciec nie uczestniczył w wychowaniu dziecka, ignorował żonę. Brak miłości w domu, komunikacji, która wytworzyłaby w sposób naturalny bliskie, serdeczne, szczere, mocne więzy pomiędzy rodzicami i dzieckiem powoduje, że rodzina będąc jednością składa się z samotnych, zamkniętych w sobie bytów, skazanych na własne siły w zmaganiu się z życiem i światem, bolesną walkę z samym sobą. I to nie mające zaspokojenia pragnienie miłości, które poza bólem, niezrozumieniem , ranieniem się nawzajem nic dobrego nie wnosi. Bo naturalne, instynktowne, bezwarunkowe uczucie dziecka do matki, matki do dziecka tu istnieje, nigdy się jednak nie rozwinie w dojrzałe, mądre, odpowiedzialne uczucie, które uświadomiłoby matce, że prawdziwa miłość, to bezwarunkowa akceptacja dziecka, jakim jest naprawdę, bez kłamstw, naginania go do matczynej woli i systemu wartości, jej planów i celów. Do rekompensowania swoich niepowodzeń. Realizowania się rodzica poprzez syna życie, sukcesy. Wychowywać trzeba tak, by dziecko miało szansę dojrzeć do samodzielności w wyrażaniu i tworzeniu siebie. I gdy stan ten osiągnie, należy mu pozwolić być tym, jakim się sam odkryje, kim jest w istocie. Należy pozwolić mu odejść, by żył na własnych warunkach w świecie, który jest jego najlepszym sprzymierzeńcem w rozwoju. Matka będzie szczęśliwa tylko wtedy, gdy dziecko będzie szczęśliwe. Inaczej jej miłość stanie się toksyczną, zaborczą, ubezwłasnowolniającą trucizną. Dla niej samej zabójczą męką, więzieniem, wiecznym umartwianiem, niekończącym się żalem. Miłość rodzicielska to potencjał czystego uczucia zaburzonego równie silnym lękiem, obawą, o szczęście, powodzenie dziecka.   Miłość dziecka do rodziców oczekuje przede wszystkim akceptacji, pomocy, wsparcia. Pewności, że na nich może zawsze liczyć. Czułej uważności, nienachalnej obecności. Zwłaszcza, gdy jest w fazie dorastania, poszukiwania własnej tożsamości, drogi życia, rozwoju. W fazie naporu buntu i podważaniu wszelkich norm i wartości.

W spektaklu matka, rozczarowana, niespełniona, zaniedbywana, pozostawiona sama sobie żona, obecnie już wdowa, zawiedziona, dojrzała kobieta, konserwatywny człowiek jest całkowicie niepogodzona z życiem, swoim i syna.  Kumulacja nierozwiązanych spraw, wątpliwości, pytań pozostających bez odpowiedzi jest dla niej nie do zniesienia. Desperacko szuka pomocy. Ostentacyjnie domaga się wyjaśnień, informacji, do braku których sama swoim zaniechaniem, wycofaniem się z życia syna dopuściła. Wtedy, gdy wydaje się, że na wszystko jest już za późno.  Nic nie może naprawić, zrobić. Nie da się zbudować więzi, odzyskać straconego czasu, utraconego życia. Może tylko zrozumieć ex post swoje błędy, opanować złość, poczucie krzywdy, przestać obarczać winą innych za swoje błędy zimnego wychowania, poznać ze wspomnień, relacji Michaela lepiej syna, Andre, którego odrzuciła i już na zawsze straciła. Może spróbować sobie samej wybaczyć zdradę syna. Zaakceptować ex post jego decyzje, wybory, środowisko, jego chorobę, życie i śmierć. Bo tylko to przyniesie jej ulgę i pogodzenie się ze światem, który jest jej tak obcy, wydaje się nie do przyjęcia. To da nadzieję i siłę na dalsze życie. Wydobędzie ją z depresji, wiecznego kontestowania.

Wkracza więc Katharine Gerard/Krystyna Janda/ niezapowiedzianie w życie byłej miłości syna geja, Michaela /Paweł Ciołkosz/ i jego nowego partnera Willa /Antoni Pawlicki/, ekonomisty i pisarza wychowujących siedmioletniego syna Nicka,  staromodna, klasyczna, uzbrojona w tradycyjny, skostniały system wartości wpojony wychowaniem z pakietem pretensji, oskarżeń, pytań, pouczeń, obaw. Porusza się po tym obcym jej terytorium spięta, zdenerwowana, zdystansowana. Otulona w futro z norek miota się jak zwierzę w klatce zagubiona, niepewna, osaczona jakby chciała uciec z tego nowoczesnego nowojorskiego loftu. Bezsilna, zdezorientowana. Dusi się w tym przestrzennym miejscu obcego jej stylu życia. Ekstrawaganckiego minimalizmu, prostoty w pastelowych kolorach z mnóstwem książek przy siedziskach z poduszkami, lunetą, lampą, stolikiem, dwoma  fotelami w kolorach beżowo-niebiesko-zielonego dywanu, rysunków dziecka na ścianach. Wszystko ją denerwuje, przeszkadza, mierzi. Minęło siedem lat od śmierci jej syna a ona nadal tkwi w żałobie. W kryzysie macierzyńskiej miłości i troski, w punkcie wyjścia dla akceptacji wolności wyboru swego dorosłego dziecka. A teraz jeszcze widzi szczęśliwy gejowski małżeński związek troskliwie wychowujący bystrego, wrażliwego chłopca. Jej ból i cierpienie przez to wzmaga się, przyjmuje formę agresji i ataku. Brutalnych oskarżeń, ostentacyjnych zachowań. Czuje się nieswojo, niepewnie. Nerwowo długo przegląda zdjęcia syna, które Michael przechowywał w pudełku. Ciągle sięga po torebkę, grzebie w niej, coś wyjmuje, wkłada. Z czasem, prowadząc trudną rozmowę o synu, ich wspólnej przeszłości, jego karierze aktorskiej, ciężkiej chorobie, AIDS, śmierci Andre oswaja się z faktami z jego życia, których przecież nie znała. On czuł się odrzucony, nieakceptowany, niekochany. Podobnie jak ona, tylko z innych powodów. Nie chciała się z nim spotykać, bo była bezsilna wobec jego wyborów. I zła na niego, że jej nie słuchał i się nie podporządkował. Ale to tylko wzmagało jej cierpienie, frustrację i niezgodę na jego życie. Podobnie i z nim było.

Krystyna Janda tworzy intrygującą, złożoną, niejednoznaczną postać matki. Wizualizuje sprzeczne uczucia, skrajne stany emocjonalne, pozwala wybrzmieć wiecznym lękom starzejącego się człowieka, kobiety, rodzica o przyszłość młodych ludzi/syna, Michaela i Willa, Nicka/. Może i nienawiści wynikłej z tego jak ją wychowanie, jej świat wartości ukształtował. Przede wszystkim z nierównej walki jaką matki toczą z partnerami swoich dzieci, kiedy one się usamodzielniają i na własny rachunek chcą żyć i kochać, odnosić sukcesy i popełniać błędy. Brak pewności, że alternatywna do jej stylu życia egzystencja, jest słuszna i nie skończy się katastrofą. Bezsilność argumentów, chłód uczuć, brak więzi, zaburzone relacje, brak otwartości, zaufania nie pomagają jej się porozumieć z młodym , myślącym i żyjącym inaczej niż ona pokoleniem. Kiedy zaborczość, upór, żal, rozczarowanie, zacietrzewienie nie chce słuchać, nie chce wiedzieć, nie pozwala tak naprawdę z dzieckiem już na jego warunkach być.

Końcowa intymna, rodzinna scena przywraca nadzieję, że ortodoksyjne nastawienie można zmienić, przełamać. Jest ratunek, sposób, wyjście z tej patowej, wydawać by się mogło, sytuacji. Mimo ostentacyjnie demonstrowanej wcześniej wrogości. Wymaga jednak otwartości, naturalnej dziecięcej postawy podejmującej ryzyko. Nie obawiającej się tak różnym osobom do siebie nawzajem zbliżyć. Poddania się instynktowi, ufności, że wszystkie trudności będzie można jeśli nie przełamać, pokonać, to przynajmniej zaakceptować. Lęki oswoić. Cierpienie i ból wyciszyć. Nie osaczać swoją zaborczością tych, na których nam zależy,  nie więzić sobą tych, których się kocha. Bo należy się pogodzić z tym, czego nie potrafimy, nie możemy, nie umiemy zmienić, na co nie mamy żadnego wpływu. Żyć w bezpiecznym, jednak emocjonalnie chłodnym dystansie do samego siebie i świata. Życia własnych dzieci.

Spektakl, aktorstwo i reżyseria to cudownie pokazuje.  I uczy tolerancji, elastyczności, dystansu mądrej empatii i miłości. Pozwala przepracować trudne problemy, z którymi sami się zmagamy lub nawet jeśli nas one bezpośrednio nie dotykają, to jednak są obecne w życiu społecznym i wymagają rozeznania, przyjrzenia się im z bliska. W tej naszej polskiej, chrześcijańskiej, zachowawczej, konserwatywnej mentalności. Zamykającej się na INNEGO, OBCEGO, WYKLUCZONEGO. Teatr Polonia, Krystyna Janda podejmuje to wyzwanie. Z czułością. Z sukcesem.



MATKI I SYNOWIE   TERRENCE McNALLY
Reżyseria: Krystyna Janda
Tłumaczenie: Elżbieta Woźniak
Światło: Katarzyna Łuszczyk
Scenografia i kostiumy: Magdalena Maciejewska
Asystent scenografa i kostiumologa:Małgorzata Domańska
Producent wykonawczy: Ewa Ratkowska
Asystenci reżysera: Ewa Ratkowska, Rafał Mohr
Asystent producenta wykonawczego: Justyna Kowalska

Obsada:
Krystyna Janda, Paweł Ciołkosz, Antoni Pawlicki, Adam Tomaszewski/Antoni Zakowicz

Data premiery: 28 kwietnia 2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz