środa, 30 marca 2016
KORIOLAN NATIONAL THEATRE LIVE
KORIOLAN to dramat Szekspira o wojowniku triumfatorze, żołnierzu przywódcy wygrywającym wojny, który nie może osiągnąć sukcesu jako polityk czasu pokoju. Z wyboru, ze świadomej decyzji kontynuowania tego kim był i jest, co zdecydowało o odniesionych militarnych zwycięstwach. Odpowiedzialny jest za to jego charakter i może jednak kierunkowe, ograniczone wykształcenie i wychowanie. Podporządkowanie się matce, niemożność od niej uwolnienia. Sukcesy czasu wojny Koriolan nie potrafi przekuć na sukcesy czasu pokoju. Zaprzepaszcza osiągnięcia wypracowane na polach bitew. Nie chce się zmienić, dostosować, zaakceptować nowych reguł walki o władzę. Uczyć się i rozwijać. Nie jest elastyczny, giętki, zmienny. Nie dostosowuje do nowej sytuacji, warunków. Zastyga w uporze uważając, że w tej stałości zachowania i charakteru jest siła wszelkiego sukcesu, jego znak rozpoznawczy. Nie potrafi właściwie rozpoznać i ocenić sytuacji w jakiej się znalazł, nie chce zaakceptować jej zasad, nagiąć się do środków uświęcających cel, odrzuca postępowanie zgodne z regułami gry politycznej.
A rzeczywistość dobitnie pokazuje, jak odmienne są światy wojny i pokoju. Cele i środki do ich zdobycia są przeciwstawne. Wymagają różnego podejścia, innych cech charakteru. W przypadku wojny to zbrojna, siłowa postawa dla pokonania przeciwnika, związana z zabijaniem. W przypadku pokoju to bój o głosy wyborcze, pozyskiwanie sprzymierzeńców, budowanie sojuszy, negocjacje, konstruowanie wspólnego frontu walki wyborczej, zawieranie kompromisów. Masa ludzka, którą trzeba zdominować, zmotywować, pokierować tak, by osiągnąć cel jest taka sama. Głupia, nienasycona, koniunkturalna, zmienna, idąca posłusznie za tym, kto potrafi ją przekonać, okiełznać, zmanipulować. Zestaw argumentów przetargowych musi być dostosowany do sytuacji. Trzeba kłamać, zwodzić, mówić i obiecywać to, co wyborca chce usłyszeć. Należy dawać mu nadzieję, malować przed nim perspektywę lepszego losu, tworzyć miraż pomyślnej przyszłości.
Błędem, który popełnia Koriolan jest pewność co do wyboru taktyki i strategii w okresie pokoju. Uważa, że powinien odcinać kupony od tego, co dotychczas osiągnął. Naiwnie sądzi, że nie musi nic robić, wstydzi się zabiegać o głosy wyborców; tchórzliwej, asekuracyjnej tłuszczy, którą zna doskonale i dlatego nią gardzi i ma za nic. Dumny i pyszny ale skromny i powściągliwy myśli, że wszystko samo się automatycznie, bez jego zaangażowania i udziału dokona, bo na tyle jest dobrze znany, ceniony, zasłużony, że nie musi nic udowadniać. Pewny siebie ale surowy w obejściu nie chce się chwalić, wywyższać, ciągle zapewniać o swej wartości i znaczeniu, podkreślać sukcesów wojennych, swoich atutów, walorów . Niegodne to dla niego działanie, niezgodne z jego poczuciem honoru, odwagą i prawdomównością dobrego przywódcy, prostego żołnierza. Na wojnie czyny mówią za człowieka, to one go definiują i decydują czy ludzie darzą go szacunkiem. W czasie pokoju to słowo- podstępne, zwodnicze, mamiące- jest orężem w walce o rząd dusz. Koriolan nie widzi różnicy pomiędzy czasem wojny i czasem pokoju. Bagatelizuje ten podział, zupełnie niezorientowany w wymogach gry politycznej, zagubiony w realiach nowej dla niego rzeczywistości. Wydaje się mu, że należy tylko zadeklarować chęć pełnienia funkcji publicznej, bo i tak wszyscy wszystko o jego zasługach i wartości wiedzą więc nie ma potrzeby nieustannego udowadniania, przypominania kim jest. Koriolan nie chce ciągle zapewniać o swych intencjach i planach, mierzi go uporczywe przekonywanie wszystkich wokół do swoich celów. Pochlebstwa, obietnice, brylowanie wyborcze są mu obce. Nie robi tego, co należy. Napominany, pouczany, nie słucha dobrych rad. Jakże się myli!!
Sam pogarsza sytuację w obliczu klęski politycznej. Rozczarowany, rozgoryczony i obrażony, zaskoczony obrotem spraw i nie rozumiejący sytuacji, chce się zemścić na tych, którzy go zawiedli, zdradzili i nie docenili. Wraca do jedynego sposobu jaki zna doskonale- do walki prostego żołnierza na wojnie- tyle tylko, że tym razem zawiera układ z wrogiem swego ludu, zaciekle walczy przeciw swojej ojczyźnie. Tym samym przypieczętowuje swoją ostateczną klęskę. Nienawiść i chęć ukarania tych, którzy go odrzucili jest ekstremalna. Boli go, że prawda udowodniona w czasie wojny musi się posługiwać kłamstwem w czasie pokoju, by doprowadzić mogła do zwycięstwa. I choć odwet wydaje się zrozumiały to jednak bezrozumny. I bezowocny. Wszystko, co Koriolan osiągnął na wojnie, sam zaprzepaścił, zniszczył z powodu niepowodzeń politycznych, niezrozumienia sytuacji, realiów, metod walki w świecie polityki. Zniechęcił do siebie zarówno wyborców jak i najbardziej sobie oddanych współpracowników, obnażając ignorancję, niechęć do przypodobania się ludowi, do naginania do reguł gry politycznej.
Koriolan młody, podporządkowany, posłuszny zasadom wychowawczym despotycznej, twardej, dominującej matki a więc nieodrodne, cudowne dziecko wojny nie był w stanie stać się rasowym, wytrawnym politykiem, przy tak zachowawczym, niereformowalnym charakterze i prostolinijnej, nieskomplikowanej osobowości. Prosty, prawdomówny, honorowy żołnierz, który heroicznie sam jeden był w stanie rzucić się na wojsko przeciwnika, nie potrafił się zmienić, nie dojrzał do swej opozycji elastycznego, manipulującego, kłamliwego, przebiegłego ale skutecznego polityka, który obiecuje ale nie dotrzymuje słowa, potrafi działać zespołowo. Niedojrzałość, naiwność, nieskuteczność działania politycznego, wchodzenie w sojusz z wrogiem Rzymu doprowadziła go do klęski.
Najskuteczniejszym cerberem i przewodnikiem Koriolana jest matka, z którą jest związany silną zależnością toksyczną. Wychowała, wytresowała doskonałego wojownika przywódcę, zwycięzcę, nie nauczyła go się rozwijać, zmieniać, dostosowywać. Koriolan może grać tylko jedną rolę doskonale. Perfekcyjny, zaciekły, bohaterski w walce wojennej i potrafiący zjednać dla siebie, zachęcić do walki wojsko działa instynktownie, stosuje jasne, zrozumiałe, czytelne dla otoczenia reguły postępowania. Może być tylko idealnym, perfekcyjnym, skutecznym przywódcą żołnierzem. Nic ponadto. Jeśli dla innych epizod wojenny, sukces na polu bitwy jest tylko kolejnym etapem w drodze po władzę, dla Koriolana jest końcowym, granicznym osiągnięciem. Nie zdobędzie nic więcej. Jakby jego edukacja ograniczała się tylko do uzyskania wiedzy jak zwyciężać na wojnie. Osobowe cechy charakteru dodatkowo uniemożliwiały mu się rozwinąć i zmienić, choć miał duży potencjał. Wpływ na niego miała tylko matka. Ani żona, ani przyjaciel nauczyciel, figura ojca, w jednej osobie Meneniusa ani nikt inny. Nie dojrzał do samodzielnego kształtowania swojego losu. Wyznaczania nowych celów, osiągania ich. Ograniczony postawą żołnierza, nie był w stanie wyjść poza tę jedną wyuczoną, przynoszącą efekty rolę.
Koriolan jest przykładem przegranego zwycięzcy. Jego dramat polega na tym, że brnie w jednokierunkowo obraną ścieżkę rozwoju i w nowych warunkach jest całkowicie bezradny, ograniczony, nieskuteczny. I popełnia błąd za błędem. Wiąże się z wrogiem. Walczy przeciw ojczyźnie. Doprowadza do ostatecznej klęski. Jego wysiłek poszedł na marne, jego sukces wykorzystali inni. Rejestr błędów, które popełnił wynika z jego zatrzymania się w walce w pół drogi. W złym rozpoznaniu sytuacji i niedostosowaniu się do niej. Koriolan jest przykładem bohatera, którego sukcesy konsumują inni. Sprytniejsi, bardziej bezwzględni, nieobliczalni manipulatorzy. Mówiący, co wyborcy chcą usłyszeć. Obiecujący im to, czego i tak nie spełnią. Ale ich nie obrażają, nie poniżają, nie gardzą nimi otwarcie jak uczynił to Koriolan. Brutus i Sicina cynicznie lawirują pomiędzy tworzeniem iluzji nadziei a oszustwem o słodkim smaku oczywistego kłamstwa. Boscy magicy wyczarowujący światy niemożliwe do zaistnienia.
Spektakl minimalistyczny formalnie, wizualnie surowy, monochromatyczny ale komunikatywny, jasny, przejrzysty, jakby Szekspir językiem współczesnym do nas przemawiał, by pokazać nam dzisiejszy świat. Uniwersalny przekaz, czysty, w kostiumie znaczącym funkcję nie czas, w otoczeniu scenografii tak ubogiej, że bogate, pełne, skończone światy wyobraźnią w nas wyzwala. Mała, pusta przestrzeń z drabiną ku niebu skierowaną, celem nieosiągalnym, ciągle w nieskończoność się oddalającym. Ścianą z kolorem i językiem graffiti łączącym stary i nowy Rzym. Z zarysem graficznym na ziemi, symbolicznie raz ograniczającym, raz wyznaczającym nakreślony sens znakiem. Płatki róż, jak krwawe łzy bezsilnej miłości wobec przeznaczenia, nieuniknionego losu zgotowanego człowiekowi przez człowieka. Kara dla matki, która musi poświęcić syna, dla ratowania Rzymu. Wiedzie go ku śmierci na smyczy wytresowanego posłuszeństwa. Świadoma swojej klęski. Pustego zwycięstwa wypełnionego cierpieniem. Ślepe posłuszeństwo, które miało owocować nagrodą a doprowadza do zguby. Jak człowiek wierny posłuszeństwu swego Boga. Cnota, która jest pułapką a nie wyzwoleniem. I przyjaciel- mentor- ojciec, który zostaje zlekceważony, poniżony przez ucznia- syna. Gdy w akcie buntu Koriolan odrzuca autorytet, by ostatecznie sprawdzić swoją dojrzałość do podejmowania samodzielnych decyzji, choćby prowadziły do klęski. Jakby trzeba było unieważnić, zabić swego ojca, by móc zająć jego miejsce, sięgnąć po cel wykuty na własną odpowiedzialność. A ojciec musi na to pozwolić. Musi to znieść. I wierna, kochająca i akceptująca męża takiego, jakim jest, żona, której Koriolan tak naprawdę nie zna, potencjał zaprzepaszczony, niewykorzystany. Na swój sposób figura milcząco tragiczna. Bierna, bez ambicji. Zdominowana przez silniejsze osobowości nie ma na nic wpływu.
Jakże współczesny jest obraz wyborców! Stwarzanych na obraz posłuszeństwa celom cynicznych polityków, kształtujących ich manipulacją, mamoną perspektywy lepszego życia. Łatwo dających się oszukiwać. Wierzących raz jednym, za chwilę innym, przeciwnym hasłom-argumentom.
Szekspir oferuje wiele poziomów komunikacyjnych. Niejednoznacznych i uniwersalnych. Pozwala nam pójść własną ścieżką interpretacyjną i nie zgubić się w jej meandrach współczesnych odniesień. Mówi prosto i skomplikowanie. Wybór wariantu kombinacji należy zawsze do inscenizatorów. Jednak to nie my a on swym ciągle przecież tym samym tekstem przystosowuje się do naszego poziomu, oczekiwań i potrzeb. Nie tracąc nic z jego, tekstu, potencjału. I to jest genialne. I mądre. Bo wiecznie mówiąc o tym samym, umożliwia postrzegać to na nowo, świeżo. Wielowymiarowo. Pozwala nam samodzielnie odkrywać światy dawno rozpoznane. Wyzwala dreszczyk emocji z błądzenia w krajobrazie natury ludzkiej nieznośnie ograniczonej, stałej. Po stronie poznania jest radość i smutek. Satysfakcja rozczarowania. Po stronie czucia dotyk istoty rzeczy. Wzruszające oczarowanie.
http://goodticklebrain.com/coriolanus-dramatis-personae
Bije się w pierś, że Koriolana do tej pory zupełnie ignorowałam. Chętnie zobaczyłabym go na deskach któregoś z wrocławskich teatrów.
OdpowiedzUsuńBiję się w pierś, że Koriolan jest wart i wystawienia, i obejrzenia. Jak bardzo aktualny! A ta inscenizacja jest bardzo dobra. Nie brzmi sztucznie, koturnowo, wydumanie. To doskonały teatr. Wiadomo, Szekspir!
OdpowiedzUsuń