Dawno nie widziałam tak energetycznego spektaklu. Pełnego doskonałego humoru, pełnokrwistych, zindywidualizowanych, uroczych bohaterów, kolorytu temperamentu małego portowego miasteczka we Włoszech. Świetna rozrywka, przednia zabawa, olbrzymia radość. Teatr pełną gębą!
Fabuła jest banalna, prosta. Prości też są zwyczajni, niepozorni Włosi. Ich charaktery i egzystencja. Ich język. Ale na pewno niezwyczajna jest ilustracja ich życia i tego jacy są naprawdę. Dzięki lekkiej, niewymuszonej, perfekcyjnej grze aktorskiej. Doskonałej robocie choreograficznej, kostiumowej, charakteryzacji, prostym ale funkcjonalnym dekoracjom, rekwizytom. Zindywidualizowanym portretom psychologicznym postaci. Efekt jest satysfakcjonujący. Nie oszukujmy się, komedia jest gatunkiem bardzo trudnym do zagrania. Wytrzymanie odpowiedniego tempa, nadanie właściwego rytmu, zsynchronizowane zgranie osób i scen i inne tajemnice pozwalające całości płynnie wygrać wszystkie niuanse charakterologiczne i sytuacyjne to duże wyzwanie, by były zabawne, pełne witalności, prawdy o człowieku, jego relacjach z innymi ludźmi. By zbliżały nas do specyfiki miejsca, sytuacji w jakiej znajdują się bohaterowie, by umożliwiły poznanie ich mentalności, życia codziennego, pragnień i marzeń oraz tego, dlaczego tak niełatwo jest, prostą drogą dochodzić do oczywistych celów.
Codzienność nudnego, przewidywalnego życia kobiet w porcie czekających wiernie na swoich mężczyzn, rybaków, pracujących przez długie miesiące na morzu, które świetnie się znają, zabijają czas na tkaniu koronek, plotkowaniu i knuciu na pozór drobnych złośliwości, robieniu uszczypliwych uwag, rzucaniu kąśliwych komentarzy, snuciu intryg i puszczaniu w obieg kłamstw to niebezpieczna, wybuchowa, ale i typowa, jak się okazało, rzeczywistość. Przekora, przyzwyczajenie, nawyk to poważny przeciwnik stojący w poprzek zdrowemu rozsądkowi determinujący twarde, konsekwentne działanie. Stereotypy w myśleniu, ocenie, impulsywne działanie, przekora, upór, powoduje, że to co się wydaje naturalną koleją rzeczy, komplikuje się niespodzianie. Gorąco klimatu południowej Europy dodatkowo podkręca temperaturę zdarzeń. Ich wymiar dramatyzuje gorący, nieobliczalny temperament krewkich mężczyzn. Zmęczeni swoim towarzystwem na morzu, ciężką pracą, podnieceni obecnością bliskich im kobiet, nie myślą racjonalnie, gotowi są do szalonych czynów. Piekiełko damskie skutecznie roznieca piekiełko męskie. Te dwa żywioły się ścierają, energia kumuluje. Sprawy się gmatwają, emocje biorą górę. Tak blisko jest do porażki. Mediator w osobie koadiutora, pomocnika sędziego, ma ręce pełne roboty, misję specjalną ratowania skłóconych par, pań, panów, wszystkich ze wszystkimi. Aż dziw bierze, jak sprawy proste mogą się skomplikować. Jak w zacietrzewieniu można przegapić moment kompromisu, trudno przyznać się do błędu, zdecydować się wziąć na siebie winę. Tak łatwo można stracić życiową szansę -przez własną głupotę, upór, impulsywność- na szczęście, miłość, małżeństwo. To, co najważniejsze.
Spektakl angażuje widza. Bo choć wszystko wydaje się tak proste-złośliwości do natychmiastowego przebaczenia, kłamstwa nieistotne, zdrady niemożliwe, błędy błahe, zawiści przewidywalne- to nazbyt łatwo się komplikuje, przy czym przywracanie normalności to żmudna i trudna praca wymagająca wiele sprytu, czasu, autorytetu władzy. A ponieważ jest śmiesznie, bohaterowie uroczy, nie pozbawieni wad, wiemy, że to całe zamieszanie musi skończyć się dobrze, bo nie może być inaczej, bawimy się z aktorami przednio. Ich radość nam się udziela, ich witalność i świeżość na sztukę spojrzenia. Zabawa konwencją, sztuczność sytuacji, naciąganie do granic absurdu intrygi i czułe rozwiązania wątków. Dzięki nim stara commedia dell'arte jest żywa, aktualna, barwna. To duża wartość tego spektaklu. Ta energia jaką wyzwala.
Bez współpracy, baczenia na kolegów, osiągnięcie takiego efektu pracy i sukces nie byłby możliwy. To spójny, zgrany zespół, który - czego widzowie doświadczają -doskonale się ze sobą czuje, rozumie, bawi. W jakim stopniu to zasługa reżysera, trudno powiedzieć. Ale umiejętność zjednoczenia artystów wokół projektu, spowodowanie, by dali z siebie wszystko, grali razem a nie na siebie, obok siebie jest nie do przecenienia. To zawsze jest ważne. Bo ta wyzwolona energia przepływa, wzmacniana przez poszczególnych uczestników potężnieje i już właściwie ukształtowana z mocą uderza w widownię. Ta już czeka. Czeka. Nie sposób nie ulec urokowi tego pogodnemu, pełnego werwy spektaklowi, prostym ale znaczącym pomysłom inscenizacyjnym i przede wszystkim doskonałej grze młodych aktorów. Zabawa murowana. Nauka płynąca ze sztuki przyjemna. Nie ma to jak AWANTURA W CHIOGGI!!
AWANTURA W CHIOGGI
Carlo Goldoni
tłumaczenie: Jerzy Jędrzejewicz
reżyseria: Waldemar Śmigasiewicz
asystent reżysera: Joanna Kuberska
kostiumy i scenografia: Joanna Adamkiewicz-Wolniak
muzyka: Mateusz Śmigasiewicz
światło: Waldemar Śmigasiewicz
opracowanie XVIII-wiecznej anonimowej pieśni z regionu weneckiego i przygotowanie wokalne: Aldona Krasucka
obsada:
Martyna Trawczyńska – Donna Libera
Hanna Wojak – Donna Pasqua
Joanna Kuberska – Orsetta
Weronika Humaj – Checca
Justyna Kowalska – Lucietta
Martyna Dudek – Córka Pana Vicenzo
Szymon Roszak – Padron Fortunato
Maciej Cymorek – Beppe
Kamil Szklany – Titta-Nane
Jakub Gawlik – Toffolo
Filip Milczarski – Isidoro
oraz
Maciej Więckowski (gościnnie) – Padron Toni
fot. Bartek Warzecha
Spektakl dyplomowy studentów IV roku Wydziału Aktorskiego
Martyna Trawczyńska – Donna Libera
Hanna Wojak – Donna Pasqua
Joanna Kuberska – Orsetta
Weronika Humaj – Checca
Justyna Kowalska – Lucietta
Martyna Dudek – Córka Pana Vicenzo
Szymon Roszak – Padron Fortunato
Maciej Cymorek – Beppe
Kamil Szklany – Titta-Nane
Jakub Gawlik – Toffolo
Filip Milczarski – Isidoro
oraz
Maciej Więckowski (gościnnie) – Padron Toni
fot. Bartek Warzecha
Spektakl dyplomowy studentów IV roku Wydziału Aktorskiego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz