fot. Krzysztof Bieliński
To długie, trwające trzy godziny przedstawienie, mroczne, trudne w teatralnej formie wypowiedzi stara się przeniknąć istotę motywacji, przyczyn kształtowania się w człowieku buntu przeciwko sobie samemu poprzez bunt wobec działania świata. Przyjęcie postawy czynnej, rezygnację z podporządkowania, bierności. Co wyzwala stan wojny w jednostce, doprowadza do wyniszczenia, do zagłady. Opowiada o autodestrukcji skutkującej triumfem zła. Podejmuje tematykę mentalnego pęknięcia, moralnego dysonansu, odklejania się świata wyuczonego od obserwowanego, doświadczenia rozdwojenia jaźni w wyniku procesu dojrzewania, podjęcia próby naprawiania świata, co w sumie jest stanem chorobowym i ma symptomy zakaźne. Buntownik z wyboru- kwestionujący, stawiający w wątpliwość, przewartościowujący-staje się wyznawcą, przeradza się w fanatyka nienawidzącego własny naród, odrzucającego religię przodków. Walka tocząca się w świadomości jednostki ujawnia się w walce w świecie zewnętrznym.
Nigdy nie jest prosto wytłumaczyć, jasno zrozumieć, jednoznacznie ocenić jak to się dzieje, że w człowieku rodzi się bunt. Przynależny jego młodemu wiekowi, przypisany okresowi dojrzewania. Wynikający też z inteligencji, która zderza, testuje, sprawdza prawdziwe i fałszywe tropy poszukiwań, ścieżki krytycznego myślenia. Mający swe źródło w żydowskim pochodzeniu, wychowaniu w środowisku biednych Żydów przybyłych z Rosji w realiach amerykańskich i talmudycznemu wykształceniu, narzuconej, wpajanej wierze ojców, które w sumie tworzą doświadczenie oglądu świata przeciwstawne zdrowemu, naturalnemu instynktowi, szczerym intencjom dążenia do prawdy wyjaśniającej, jak to w istocie właściwie jest z działaniem wiary, ideologii, władzy. A odpowiadając na pytanie, kim człowiek był i jest i dlaczego wyjaśniałyby kim ostatecznie staje się i dlaczego. W osobie głównego bohatera, Daniela, budzi się, rozwija, rośnie frustracja związana z tożsamością, która zamiast budować w nim poczucie wartości, bezpieczeństwa i siły ostatecznie go osłabia, niszczy, zabija. Przekształca Żyda z urodzenia, wykształcenia, wychowania w wojującego, bezwzględnego antysemitę, fanatyka, faszystę. W imieniu prawdy, której docieka. W poczuciu, przekonaniu, pewności, że inaczej nie potrafi, nie może, nie chce.
Niemożność ucieczki czy wyzwolenia od konieczności podporządkowania i ostateczna rezygnacja z wolności wyzwala w człowieku frustrację, poczucie uwięzienia i wykorzystania, dramatyczny stan klinczu. Uświadomienie sobie, że człowiek nigdy nie może być wolny, mimo ofiarowanej mu wolnej woli, jest tragiczne. Bowiem decydując się w przytomności ducha i rozumu na odrzucenie wiary ojców, odwrócenie się od Boga, staje się automatycznie wyznawcą, niewolnikiem konsekwencji własnego wyboru. Rezygnując z jednej ideologii, natychmiast staje się niewolnikiem innej. Wolność jest mirażem, utopią, kłamstwem. Stanem niemożliwym do osiągnięcia. Bo człowiek pozostaje zawsze w okowach takich czy innych zależności. W niewoli współistnienia, współdziałania, współodpowiedzialności. Nie żyje w próżni, nie buduje wszystkiego od początku. Choć ma ambicję być równy Bogu. Zabija go, odrzuca, zaprzecza jego istnieniu, by natychmiast stwarzać siebie na jego wzór i podobieństwo. Staje się wyzwolony ale pozostaje więźniem samego siebie. Jest, kim jest. Nie może wymazać, zaprzeczyć, zmienić własnej przeszłości. Tego kim był, uwarunkowań, sytuacji okoliczności, które go stworzyły bez jego udziału i woli.
Spektakl podejmuje bardzo interesujący problem triumfu zła, dotyka istoty jego narodzin i przyczyn akceptacji i rozprzestrzeniania. Manipulacyjnej roli religii, ideologii i władzy. To ważna wypowiedź. Pokazuje narodziny faszyzmu z niedojrzałej kontestacji własnych korzeni, religii, rasy, historii i fanatyczne przeciwstawienie się własnej tożsamości, walkę po stronie naturalnego wroga swego narodu przeciw jego spuściźnie. Nie ze strachu, słabości ale z niezgody na stan zastany. Myśli o naprawie, chęci przeprowadzenia korekty, zmiany mentalności, podjecie naiwnej próby odwrócenia przegranego losu narodu żydowskiego. Nieprzeciętna inteligencja w korelacji z doświadczeniem upokorzenia, świadomością wad narodowych, mentalności Żydów, religii nakazującej bezwzględne, okrutne posłuszeństwo, łamiącej wolę, wykluczające samodzielne działanie i myślenie, nieskuteczność samoobrony powoduje szukanie nowej możliwości walki ze strukturami politycznymi, ideologicznymi dającymi szansę zmiany, osiągnięcie sukcesu, w konsekwencji skutkuje zaangażowaniem w nazizm. Eksterminacja Żydów poprzez zamachy, eliminacja strachu i słabości zaszczepiana od zawsze, budowa silnego, nowego narodu bez kultywowania przeszłości, Holokaustu, starej wiary, pielęgnowania cierpiętnictwa, rozdrapywania ran to droga przemian przyjęta przez faszystę Żyda.
Reżyserka, Natalia Korczakowska, krzyżuje prawdziwą historię zakończoną samobójczą śmiercią Daniela Burrosa, młodego Żyda, członka Amerykańskiej Partii Nazistowskiej aresztowanego w 1965 roku w Nowym Jorku na spotkaniu Ku-Klux-Klanu, opisaną przez dziennikarza gazety New York Times Johna McCandlisha Phillipsa, ze staropolskim dialogiem pasyjnym O OFIAROWANIU IZZAKA. Na kanwie tej samej historii reżyser Henry Bean w filmie FANATYK /THE BELIVER z 2001 roku/ opowiedział o Żydzie, który odrzucił religię przodków, stał się antysemitą i neonazistą, co poszerza nam pole widzenia. Czy jednak rozumienia? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie osobiście. Sztuka, film, artykuł dziennikarza jest właściwie punktem wyjścia, prowokacją mającą nas skłonić do własnych, indywidualnych poszukiwań, rozważań. Nie jest to łatwe, proste, bo sztuka wymaga od widza koncentracji, uporu i samozaparcia w docieraniu do sensów, rozumienia problemów, gromadzonych argumentów. Długa, przeintelektualizowana, złożona sztuka, prowadząca widza po wielu ścieżkach narracyjnych, filozoficznych, religijnych jest poważnym wyzwaniem. Nie najlepiej zagrana uzmysławia, jak bardzo doskonałe aktorstwo mogłoby pomóc w uwypukleniu dramatyzmu sytuacji wyborów wewnętrznych, w rozwikłaniu motywacji działania głównego bohatera. Surowa forma wypowiedzi scenicznej oparta głównie na przeładowanej różnorodnymi historiami, spiętrzającymi złożoność całości, wzbogacona projekcjami wideo z foyer i łazienki teatru oraz wkraczanie aktorów w przestrzeń widowni paradoksalnie nie kumuluje a rozbijała napięcie dramatyczne. Uzyskanie efektu oddziaływania sztuką mającego na celu uzmysłowienie widzom bezpośredniego zagrożenia fanatyzmem, faszyzmem, niszczącym złem w każdym czasie i miejscu przy sprzyjających okolicznościach odbyło się kosztem czytelności przekazu. Jedynie instalacja muzyczna współczesnego niemieckiego kompozytora Aloisa Spätha wdzierała się brutalnie w jaźń. Rozciągnięty w czasie zgrzyt, skowyt nie dawał spokoju, nieobojętny drażnił zmysły.
Na poziomie intencji, wyznaczenia punktu rozpoczynającego dyskusję o banalności zła spektakl zadowala. Zawsze warto uporczywie szukać przyczyn, motywów zbrodni jaką generuje fanatyzm, faszyzm, nienawiść zaczynając od jednostki, od źródła. Choć byłoby łatwiej, prościej, wygodniej gdyby były pokazane przejrzyście, klarownie, jasno. Odwrotnie niż w życiu. Jakże pięknie można by się wzruszyć nad historią młodego człowieka, oburzyć się na ironię losu, brak szczęścia, głupotę, psychopatyczny profil młodego człowieka. Obarczyć winą logicznie wyjaśniony ciąg zdarzeń, zbiegi okoliczności. A tu pozostaje i uwiera nieporadność przedstawiania problemu narodzin fanatyzmu, niemożność jasnego wytłumaczenia istoty zła. Bez trzęsienia ziemi, bez znieczulenia paraliżującego fatum. Jakby przeznaczeniem tego przedsięwzięcia było wskazanie na indywidualne poszukiwanie, drążenie, myślenie. Samotne odsiewanie ziarna od plew. Fałszu od prawdy. Bo historia lubi się powtarzać. A my, ludzie, tak trudno uczymy się na błędach. Z niechęcią podejmujemy trudne tematy.
Daniel przechodzi ostry kryzys wieku dojrzewania. Kwestionuje wszytko i wszystkich, przewartościowuje wszelkie tropy, które mu podpowiada intuicja, inteligencja, dotychczasowe doświadczenie i wiedza. I błądzi na obranej ścieżce prawdy, wolności, bezkompromisowości przy niestabilności emocjonalnej, przy braku instynktu, ignorowaniu oczywistego faktu, że nie da się na dłuższą metę ukryć swego pochodzenia a to zniweczy jego plan. Co ostatecznie go niszczy. Bo Daniel wpada w pułapkę wyborów niemożliwych, które fundują mu fazę ostrej frustracji, bez możliwości ratunku, bez możliwości wyjścia z impasu. Nagromadzenie argumentów, wątpliwości, niezgoda na kompromis, zagubienie, osamotnienie, konieczność ukrywania przed światem kim jest, doprowadzają go w finale do samobójstwa, do przyznania, że się mylił, nie dał rady osiągnąć celu. Dla Daniela wszytko się skończyło. Poniósł klęskę, Abraham przeszedł próbę i zwyciężył a jego syn, przerażony, zalękniony ale podporządkowany, przeżył. To była nierówna walka; wadzenie się młodego człowieka z Bogiem i odrzucenie go kontra zawierzenie Bogu dojrzałego Abrahama i uległe trwanie w trwodze. Ale demony, które obudzili, pozostają z nami do dziś. Szaleją tu i teraz. Czas na nas. Na naszą rolę w teatrze rzeczywistości. Udział w walce. Nie łudźmy się, że nas ominie.
W tym spektaklu nie ma olśnień, piękna, trwogi, jest mozolne przebijanie się przez miraż słuszności czynienia zła w imię wydumanego dobra, trudne mierzenie się z pytaniami retorycznymi, które stawia proces poznawczy. Jak można zrozumieć, wytłumaczyć, akceptować zgodę ojca na śmierć własnego syna? Abraham wykonuje posłusznie żądania Boga ale i Żyd w czasie ucieczki w czasie wojny nie czyni nic, by sprzeciwić się brutalnej śmierci jego syna dokonanej przez Niemca. Jak to możliwe, że tak łatwo miłość, wiara, nadzieja może przerodzić się w nienawiść, zgrozę, zagładę, którą funduje człowiekowi człowiek wchodzący w rolę Boga, choć nie dorósł do tego i nigdy nie dorośnie? Wiadomo, że naturalną rzeczą jest dla człowieka myślącego, nieobojętnego działanie a nawet walka. Ale po warunkiem, że cel nie uświęca środków. I nie za wszelką cenę. Cóż z tego gdy człowiek w fazie fanatyzmu, w furii własnego zacietrzewienia, niezachwianej pewności, że wie najlepiej, jest nie do powstrzymania, jest nie do przekonania, że nie ma racji i czyni zło. Dąży ku samozagładzie, z własnej nieprzymuszonej woli krzywdzi innych.
Spektakl zrealizowano w ramach VII interdyscyplinarnego festiwalu wielkopostnego, Gorzkie Żale/Nowe Epifanie, który trwa od 10 lutego do 20 marca 2016. Jest to kolejna artystyczna propozycja refleksji nad podstawowymi pytaniami filozofii, teologii i kultury. Organizatorzy zapraszają na debaty, spotkania z tradycyjnym teatrem oraz nowoczesnymi formami scenicznymi, literaturą, filmem, muzyką, ale za każdym razem wybierają inne hasło i motyw przewodni. Ideą tegorocznej edycji jest "ukazanie duchowego bogactwa naszej kultury poprzez skrzyżowanie wielowątkowej opowieści różnych artystów o zagubieniu człowieka, o skutkach podejmowanych przez nas decyzji i o sile wolnej woli". Kalendarz festiwalu : http://gorzkiezale.pl/kalendarz-festiwalu/
WYZNAWCA
SCENARIUSZ I REŻYSERIA: Natalia Korczakowska
INSTALACJA MUZYCZNA: Alois Späth
SCENOGRAFIA: Natalia Korczakowska
KOSTIUMY: Marek Adamski
REŻYSERIA ŚWIATŁA: Michał Głaszczka
WYSTĘPUJĄ:
Dorota Landowska
Monika Obara
Wojciech Żołądkiewicz
Mirosław Zbrojewicz
Mateusz Król (gościnnie)
Lech Łotocki (gościnnie)
Tomasz Wygoda (gościnnie)
Robert Wasiewicz (gościnnie)
Czesław Gałka (gościnnie)
Dionizy Wincenty Płaczkowski (gościnnie)
Monika Świtaj (głos)
Katarzyna Warnke
DATA PREMIERY
11/02/2016
Mateusz Król (gościnnie)
Lech Łotocki (gościnnie)
Tomasz Wygoda (gościnnie)
Robert Wasiewicz (gościnnie)
Czesław Gałka (gościnnie)
Dionizy Wincenty Płaczkowski (gościnnie)
Monika Świtaj (głos)
Katarzyna Warnke
DATA PREMIERY
11/02/2016
Dopisuję do swojej listy "do zobaczenia"
OdpowiedzUsuń