Warto żyć, warto śnić, warto o tym pisać. Choćby pamiętniki rejestrujące na bieżąco, co w duszy gra, co w umyśle hula. Warto malować swoją kreska indywidualną krajobrazy wewnętrzne. Na tle tego, co wokół się dzieje. Ocaleje wtedy intymny świat wrażeń, fascynacji, zauroczeń. Energia uwięzionego czasu.
Taki jest ten spektakl. Na faktach oparty. Młodością podszyty, osobowością bohaterki i aktorki naznaczony, ze skazą wojny w rozmazanym, migoczącym odpryskami grozy tle. Budząca się seksualność do dojrzałego lotu, doskonale radząca sobie z oporem kulturowym, tradycji spuścizną, historycznym naporem ojczyźnianym. Obok patriotycznego nurtu, etosu walki za wszelką cenę, romantycznego uniesienia ponad wszelkie poziomy zdrowego rozsądku. Szczere, intymne wyznanie. Uczciwe relacje ze ścieżek młodzieńczych, dziewczyńskich przeżyć, przygód, doznań, myśli, skłonności natury wodzącej za nos świat dorosłych. Wystawiających niebezpiecznie młode życie na pokuszenie domagającego się swego pożądania. Uchwycenie momentu dojrzewania. Gdy odkrywa się, kim się jest, co się lubi, co nas kręci. Gdy zaczyna się samodzielnie dokonywać wyborów, decydować o swoim losie, wychodzić świadomie ku przeznaczeniu. Odważnie, ryzykownie, na granicy szaleństwa i zdrowego rozsądku.
Powiew świeżości mający swe źródło w autentycznym zapisie pamiętnika młodej dziewczyny/2 lata zarejestrowane w zeszytach/ oddający prawdziwy, niezakłamany strumień świadomości bez śmieci kłamstw, mataczeń, świadomej kreacji siebie w intuicyjnym aktorskim ujęciu przywrócił trójwymiarowy nastój swego czasu. Spontaniczny, banalny, naiwny. Dziecięcy jeszcze. Dziewiczy. W ciekawym momencie historycznym. Kiedy świat wokół płonął. Dotykał bezwzględnie każde, nawet najniewinniejsze istnienie. I głód jego okrucieństwa wydawał się być niezaspokojony. Jak dziewczyny młodej apetyt na życie, która nie chciała zatrzymać się lecąc jak ćma ku światłu, Ikar ku słońcu, by wypełnić swoje przeznaczenie. Naturalnie, beztrosko, instynktownie. Bez poświęcania się dla innych, bez nakazu umierania za ojczyznę. Ona się dopiero rodziła. Zachowywała jak w transie. Żyła w amoku doświadczając niezwykłej przygody. Poznawała mapę prowadzącą od dziecięctwa ku dorosłości. Od podporządkowania światu dorosłych do kreowaniu własnej ścieżki życia. Bardzo ciekawy moment. Dotykający istoty samego siebie. Tu całkowicie odkryty, namacalny, czysty.
To tekst pamiętnika wybrzmiały nieskażonym doświadczeniem aktorskim zdecydował o przekazie. Tak, że bez trudu nawiązujemy kontakt z mentalnością niepoprawnej, chodzącej własnymi ścieżkami dzierlatki z czasów mrocznej, zabójczej wojny. I przyglądamy się z zaciekawieniem, z rosnącym zaangażowaniem obrazowi typowego dojrzewania czupurnej, niebojącej się niczego, nikogo młodości. I boimy się za nią. I przypominamy sobie dokładnie jak z nami było. I widzimy, jak z nami jest. Jakbyśmy obserwowali samych siebie. Z niewielką, osobniczą modyfikacją. Sam entuzjazm, radość, lekkość młodości i to, że udało się jej umknąć najgorszym niebezpieczeństwom, wynagradza wszelkie trudy tej podróży w głąb nastoletnich uniesień.
Ta sceniczna przygoda uzmysławia, że czas wojny nie anektuje całego życia ludzi, też tych młodych, budzących się do odpowiedzialności i świadomych wyborów, dla walki, dla śmierci ale też dla przetrwania, dla dalszego istnienia. Nie wszyscy rodzimy się wojownikami, żołnierzami. Niektórym wystarczy walka o swoje, dla siebie. Zanim rozbudzi się potrzeba zdobywania więcej, wspinania się wyżej, unoszenia ponad. Jeśli się w ogóle rozbudzi. Jesteśmy różni i w tej odmienności jest zaklęte bogactwo, potencjał życia. Niekoniecznie życia dla śmierci, ale życia mimo śmierci.
POROZMAWIAJMY PO NIEMIECKU
Autorka: Anna Zach
Reżyseria: Łukasz Kos
Scenografia i kostium: Małgorzata Domańska
Muzyka: Adam Świtała
Obsada: Zofia Wichłacz
POROZMAWIAJMY PO NIEMIECKU
Autorka: Anna Zach
Reżyseria: Łukasz Kos
Scenografia i kostium: Małgorzata Domańska
Muzyka: Adam Świtała
Obsada: Zofia Wichłacz
Teatr Polonia w Warszawie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz