poniedziałek, 13 kwietnia 2015

DZIADY Radosław Rychcik Teatr Nowy im. T. Łomnickiego w Poznaniu


Radosław Rychcik DZIADY jak perły z korony naszej narodowej spuścizny literackiej przed nas rzuca. Bo tylko dla nas są zrozumiałe w zaproponowanym  kontekście popkultury amerykańskiej. Tylko my jesteśmy w stanie odczytać kody arcydzieła wieszcza w tym puzzlowym obrazku  z wystawy USA cepelii. DZIADY obleczone w kostium pawia narodów, ozute w siedmiomilowe buty nie swoje. Widać taka moda. Taki trend i szyk. Albo kompleks zaścianka. Porywanie się z motyką na słońce.  Bo pomysł udałby się może setnie, gdyby przez obcego nasze dzieło było przełożone, przemalowane, przebrane. A tak, w pewnym sensie, zmuszeni jesteśmy do siłowej interpretacji. Sami sobie zgotowaliśmy ten los. Nam, nie z jednego garnka smakującym dzieła dziwa, to nie zawadza. Wręcz przeciwnie. Dodaje pikanterii, podkręca smak, nawet imponuje. Jest ten spektakl nową zabawką sfokusowaną zarówno na rynek polski, jak i zagraniczny. Ambitnie podkręcającą nasze narodowe ego, z gestem, z rozmachem. Szeroko internacjonalnie pokazane, w poprzek tradycji i przyzwyczajeniom. To dziwadło. Dla nas, Polaków tylko ważne. Hermetyczne dla obcokrajowców. I tak, to co miało przybliżyć, oddala.  Nam się tylko wydaje, że jest inaczej. Nie jest. To przeniesienie, przepisanie DZIADÓW na modłę amerykańską. Teatru na film. Dramatu na rebus, krzyżówkę do rozwiązania, kto jest kim i z jakiej bajki i jaki ma związek z całością. Nie koncentrujemy się na przesłaniu a na roszadach. Ale niewątpliwie jest to fascynujące teatralne poszukiwanie jedności myśli, walki uciśnionych, zniewalanych, wykluczanych bez względu na czas i miejsce choć rozbija dramaturgię dzieła, z którego pozostają pojedyncze pomysły, błyski, lśnienia. Strzępy. Poezja wyparowała. Ostał się nam jeno programowy na nas dryl. Jakbyśmy byli ułomni, niedowartościowani, zakompleksieni. Jakbyśmy w świecie, za którym tęskni każde pokolenie, szukali zakotwiczenia, ratunku szansy. Chowamy się więc wstydliwie ze swym lokalnym wkładem wartości dążących do wyzwolenia narodu uciśnionego, ciemiężonego w formie, która daje szansę na zwrócenie na nas uwagi. I z ostentacją teatralną krzyczymy, że jesteśmy światem całym, nacją zasymilowaną z zachodnim systemem demokracji. My waleczni, duchem wielcy. Bo nasz narodowy skarb, spuścizna przeszłych pokoleń, pojemna jest i otwarta na drastyczną korektę formy, bo treści i tak są mimo cięć i różnic jednakie, a walka marzenia o wolność ludzi wspólne. To zawsze w DZIADACH było. Teraz jednak oderwane zostały od korzeni, pozbawione gruntu, zakotwiczenia źródłowego.

Dziady, my dziady. I DZIADY Mickiewiczwskie naszą tożsamości świadomość z przeszłości ku przyszłości niosą. Mądrości tego i tamtego świata. W nich obcowania. Wszystko zniosą, wszystko wytrzymają, wszystko przetrwają. I niosą taką siłę fatalną a znaczącą, że żadne pomady, nie zatrą ich mocy przesłania. Bezowocne są  próby znalezienia analogii Wielkiej Improwizacji, reżyser więc idzie na skróty i słyszymy Gustawa Holoubka z LAWY Konwickiego. W ciemnościach. Z teatru robi się słuchowisko, bo obraz aktora byłby niekompatybilny z formy całej resztą. Niemoc wobec nowej interpretacji tak ważnego tekstu dowodzi tylko, że trudno zastąpić genialną rolę czymś równie porażającym. Nie znaleziono ekwiwalentu. Robi się jeszcze smutniej, gdy uświadomimy sobie, jak Teatr Dramatyczny stara się na nowo sformatować wielkość giganta polskiej sceny. Ten wybrzmiewa zdumiewająco aktualnie, monumentalnie. Pięknie. Mocno. Wzruszająco. Holoubek wadzi się nie tylko z Bogiem ale i z carem. I zwycięża. Żadne udziwnienie go nie umniejsza. Nie tyka. Może tylko zdziwić kontekst. Może niektórych zaboli. A jeszcze inni tylko ten fragment inscenizacji zapamiętają.

Podobnie jest z tekstem DZIADÓW i ich przesłaniem. A te ubrane w nowy kostium estetyczny, wzmocnione tekstem nie jednym, łączą się z międzynarodówką walczącą o wolność, sprawiedliwość, równouprawnienie, przeciw rasizmowi, wykluczeniu społecznemu, prześladowaniu. Antyortodoksyjne, szalone pokazują, żeśmy to nie jacy tacy polscy a amerykańscy przebierańcy. Cool and fun. Kolorowi. Tęczowi. Kameleony. Dziady oświecone.

"Dziady. Jest to nazwisko uroczystości obchodzonej dotąd między pospólstwem (…) na pamiątkę dziadów, czyli w ogólności zmarłych przodków. Uroczystość ta początkiem swoim zasięga czasów pogańskich i zwała się niegdyś ucztą kozła, na której przewodniczył Koźlarz, Huslar, Guślarz, razem kapłan i poeta"/Adam Mickiewicz „Dziady”- jądro naszej tradycji dramatycznej/. Radosław Rychcik dokonuje czasowej i stylistycznej teleportacji. Jak to w sztuce bywa. Oprócz doszukiwania się sensów, co też autor dramatu miał na myśli, dochodzi nam praca do wykonania, co też reżyser miał na myśli dokonując tak radykalnych zmian w swojej inscenizacji. Zmusza nas do większego wysiłku, pracy. Musimy bowiem znaleźć i  uzasadnić sens jego decyzji. Rychcika gest ma wzbudzić zainteresowanie, ciekawość. Logika szoku, zaskoczenia spełnia wymogi marketingowe. Otwiera rynki zbytu. Zabiegi formalne,  polegające na wydobyciu uniwersalnych, rozpoznawalnych treści wzmocnione scenografią, kostiumami i kultowymi postaciami ze świata polityki, kultury masowej ma wynieść lokalne, zaprzeszłe dzieło na rynek międzynarodowy. Reżyser nie zapanował jednak nad śmiałym połączeniem klasyki ze współczesnymi problemami, z którym mierzy się dzisiejsze społeczeństwo polskie. Ale to chyba go w ogóle nie interesowało. Jest zabawa, wariacja na temat. Śmiała, prowokacyjna. Odlot.

Tekst nie jest ważny, kontekst historyczny też. Ważny jest labirynt znaczeń, znaków. DZIADY to jak gra wirtualna. Ni dramat teatralny, ni film. Mgła łączy wszystko. Przykrywa. Odkrywa. Zamazuje. Miks starych jak świat problemów, pojęć, znaków ujętych w nowej formie. Jakbyśmy za wszelką cenę chcieli zachęcić i szukamy nowego, nawet karkołomnego sposobu dotarcia do odbiorcy. Licząc na to, że to on wszystko zweryfikuje, wypełni. Swoją wyobraźnią, potrzebami, wrażliwością. Stosujemy chwyty, raz błyskotliwe, innym razem zaskakujące i odstające albo nie mające nic wspólnego z pierwowzorem dramatu ale jakby dramatycznie przebijającego się przez bełkot zalewu informacyjnego. Jak w teatralnym spocie polityczno- społecznym. Reklamie. Hasło klucz DZIADY i parada amerykańskich znaków, symboli. Nie ma w tym jednak ducha romantyzmu, poza kontrastującym z całością pod każdym względem HOLOUBKIEM. Który budzi tęsknotę, budzi bunt w nas przeciw złu tego świata. I czujemy tę uzurpację człowieka, by równać się z Bogiem, by móc zmieniać losy milionów ludzi na lepsze. Tylko w tej Rychcikowej tyradzie postaci z różnych porządków, szarży kontrolowanej wyartykułowanego lub wyśpiewanego tekstu, myśli i sensy są pomieszane. Wobec potęgi słowa i myśli poety, cóż analogie filmowe wnoszą? Zamęt tylko. Wobec wrażliwości i czucia poety, cóż analogie przemówień i gestów wnoszą. Świadomość, że sztuka wobec rzeczywistości jest głosem wołającym na pustyni empatii tylko. Wielkość spraw, o które trzeba walczyć są przerabiane na popową papkę i pożerane w kompulsyjnym zwidzie popędu dla najprostszego jego zaspokojenia. O rząd dusz prosi się dziś nie Boga a środki masowego przekazu, generujące nowe wzorce, mechanizmy manipulacji, punkty odniesienia. Urabiają masę ludzką na zaprogramowany obraz i podobieństwo wirtualnych życiorysów, osobowości, planów, projektów. Witajcie w matriksie DZIADY Mickiewicza!!

To jest odważny skok klasyki na płyciznę interpretacyjną. Niestety. Z zamiarem osiągnięcia łatwego efektu, czystego zysku. Nieważne, że jest szalony i nieodpowiedzialny. Kalający świętości. Szarpiący materię dramatu.  Cóż jednak ona? Zużywa się, umiera. I potrzebuje coraz to nowej formy, by podróżując w czasie ocalić ducha, ducha, ducha. Nieśmiertelnego, nietykalnego, świętego. O rząd dusz poprzez nową formę walczyć. Bo ogarnia swym marzeniem, wołaniem, skargą całą ludzkość. Zawsze i wszędzie. Czekam na ofertę DZIADÓW na rynek chiński. Nie pogardzę wizją DZIADÓW bliskowschodnich. Barbarzyńcy ruszyli przecież na podbój świata. Rozbijają w pył na wizji 4000 letnie zabytki i wywożą na zachodzie wyprodukowanym sprzętem. DZIADY Rychcika są forpocztą w sercu Europy. Jednak arcydramat Mickiewicza w tym spektaklu nie w służbie jest wielkiej sprawy a w niewoli zawłaszczającej go naprędce formy. Obcej. Choć znanej. Akceptowanej. Rozpoznawanej. Z chęci zbliżenia. Się podobania. Forma, projekt, koncepcja, zasięg, porozumienie, walka o widza to cel, sens, znaczenia Rychcikowych DZIADÓW. Poetry missing in translation. Na szczęście zawsze można wrócić do źródła. Bez końca będziemy chcieli słuchać HOLOUBKA. Słyszeliście TRELĘ?
Przewodnik:
czarnoskóra służąca Aunt Jenima z „Przeminęło z wiatrem”=Pani Rollison
Joker z „Mrocznego rycerza”=Guślarz
bliźniaczki z „Lśnienia”=duchy dzieci, Józio, Rózia
cheerleaderka=Zosia/skrzyżowanie bohaterek Kill Billa i Grindhouse: Death Proof Quentina Tarantino lub Twin Peaks/
plantator wymachujący biczem=ostatnie widmo
czarnoskórzy niewolnicy=sowa i kruk
stylizacja na rockowego muzyka, 
hipster popijający coca colę=Gustaw – Konrad
Marylin Monroe=dziewczyna  Ewa
Stephena Howkinga=ksiądz
tekst dramatu "zemsta, zemsta na wroga..." śpiewany  gospel, pieśń obnażonych, w łańcuchach niewolników

Ksiądz, Senator i trzech członków Ku-klux-klanu-jedząc mówią i opryskują się jedzona kukurydzą, zastrzeleni przez murzynkę Rollinson zbroczeni kubłami krwi/Django Quentina Tarantin, Zniewolonego: 12 lat niewolnictwa Steve’a
McQueena/
dziewczyny w wieczorowych sukienkach z cekinów świetnie swingujące

chłopaki z High School Musical
Oda do młodości
fragment „Zagubionej autostrady” Davida Lyncha i opowiadającego swój sen /czarno-biały telewizor/
boisko koszykówki, 
trybuny
automat z coca-colą, popcorn, kukurydza
zasypana czasopismami ława w stylu art-deco z paterą i owocami oraz trzema modernistycznymi krzesłamiwprowadzenie chóru w postaci swingującego tria
kopiowanie wizerunków aktorów i granych przez nich postaci filmowych na scenie
aktorzy w strefie widowni, przed teatrem przed spektaklem
itd


"Dziady" zostały uhonorowane Grand Prix 39. Opolskich Spotkań Teatralnych    
/za łączenie problemów czarnoskórych i "Chaty wuja Toma" z naszymi sprawami, pracę zespołową, spektakl zrobiony perfekcyjnie, bardzo konsekwentnie pomyślany, tekst świetnie mówiony/



DZIADY
Adam Mickiewicz

reżyseria: Radosław Rychcik
scenografia i kostiumy: Anna Maria Karczmarska
muzyka i multimedia: Michał Lis, Piotr Lis 

obsada: Mariusz Zaniewski, Gabriela Frycz, Tomasz Nosinski, Marta Szumieł, Grzegorz Gołaszewski, Martyna Zaremba, Maciej Zabielski, Maria Rybarczyk, Michał Kocurek, Mirosław Kropielnicki, Mateusz Ławrynowicz, Bartosz Roch Nowicki, Andrzej Niemyt, Mariusz Puchalski, Oksana Hamerska, Anna Mierzwa, Julia Rybakowska, Sibonisiwe Ndlovu Sucharska, Muhsin Nassir Ali, Anthony Juste, Emily Wong, Sylwia Achu, Aster Haile, Maria Magdalena Haile, Luiza Avelino Viegas, Leopold Abai, Mandar Purandare
premiera: 22.03.2014
zdjęcia: Kasia Chmura-Cegiełkowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz