wtorek, 21 października 2014
TEATR MÓJ WIDZĘ WIELKI, POWSZEDNI, INTELIGENTNIE MIESZCZAŃSKI
Proszę wybaczyć, ale rozbawił mnie wywiad z Maciejem Nowakiem, w którym upomina się o teatr środka, teatr popularny, powszechny, publiczny,mieszczański/miastotwórczy, grany od wtorku do niedzieli/- jak zwał tak zwał- rozrywkowy, zrozumiały, niebanalny ale i na pewno nie awangardowy, nie niszowy, trwający maksymalnie do 1,5 godziny , na przyzwoitym poziomie artystycznym, bez mrugania do widza okiem, podlizywania się jego gustom, a jednak różnorodny, na poziomie rozpoznawalnej rzeczywistości teatralnej. Recepcja i percepcja bez spektakularnych wzlotów i upadków- dla każdego do rozumienia. Taki, co nie umęczy, nie sponiewiera, nie przeprogramuje rujnując emocjonalnie, moralnie, intelektualnie, nie wybije z posad egzystencji i samozadowolenia. Przeciwnie, utwierdzi w widzu poczucie satysfakcji z dobrze spędzonego czasu. Czasu bez zgrzytów, mętów, meandrów, drażliwości, chropowatości, niewygody fizycznej i intelektualnej. Który będzie jak rodzinny niedzielny obiad z rosołem, kurczakiem i deserem gratis. Dla dzieci zachłyśniętych mamałygą przyjemności poklepujących się po brzuchu w sjeście pomiędzy jednym a drugim brutalizmem życia. Teatr utytłany pulpą jasnych jak słońce gestów, wypowiedziany wytłuszczonymi literami, podpisany prostolinijną radością. Czarno na białym lub w kolorze wypłowiałej tęczy. W butach jak w starych, rozchodzonych kapciach. Gromadne, stadne uchachanie. Teatr działający jak polityk w czasie wyborów.
Maciej Nowak staje do siebie samego plecami. Takiego, jakim był. Takiego, jakim działał. Mnie już nic nie dziwi. Każdy, nawet wykolejony głos się liczy. Bo warto walczyć o teatr różnorodny. Taki, który jest a nie bywa. Taki, który przyciąga. Taki, który przyzwyczaja do siebie a nawet uzależnia. Nie mam nic przeciw snobizmowi. Nie mam nic przeciwko takim czy innym gustom. Ale nie może być też tak, że teatr środka wymazuje wszelką odmienność. Unieważnia eksperyment. Ruguje nowatorstwo. Zawłaszcza każdy teatr. Głos Macieja Nowaka dowodzi, że teatr środka-głównie jednak dla przyjemności i zrozumienia, łechtania próżnego umysłu i wygodnego ciała- dla komfortowego finansowania instytucji teatru-zdobył kolejny przyczółek wolnomyślnego poglądu na teatr. To trochę smutne. Ta utemperowana niepokorna osobowość. Łagodność KONFORMIZMU. Już lepiej by było, by każdy do końca bronił swego miejsca w szeregu walki o teatr. Zmiana pozycji, zawsze przecież możliwa, nie do końca pozostaje wiarygodna. Budzi wątpliwości. Daje do myślenia. Rodzi podejrzenie o interesowność taktyki. Zmianę strategii celu. Jeśli nie szkodzi teatrowi, nie ma dla mnie znaczenia. Życzę wszystkiego dobrego na nowej drodze życia.
Maciej Nowak elitarny i teatralny czy popularny i kulinarny i tak go lubię. Pozostaje w mainstreamie. Gdy trzeba rozpoznawalność medialną wykorzystać do teatralnej. Gdy można pozycję celebryty przekuć na postawę teatralnego bandyty. Ale Maciej Nowak idzie odważnie lub samobójczo jednym za drugim coming outem. Czas wszystko pokaże. Wyjdzie szydło z worka.
Nie wydaje mi się, że teatr środka w Polsce ma się źle. Raczej coraz lepiej. Sposobem, koniecznością, przymusem administracyjnych decyzji zdobywa coraz to większe teatralne terytorium. Gładko przyszło. I dalej idzie ku ujednoliceniu sceny polskiej na poziomie łatwo, lekko i przyjemnie. Bezdyskusyjnie przystępnie. Niskoobsadowo, oszczędnie, skromnie i rzadko. Zgrzebnie poprawne. Nawet TR Warszawa, Nowy Teatr powszednieje, popularyzuje, oswaja, doszlusowuje do stabilnej klasyki bez fajerwerków awangardy. Nowe się zestarzało, skostniało, obrosło w piórka. Wygładziło się. Spokorniało. Dojrzało do powszedniej konsumpcji. Jest czytelne, rozpoznawalne, jasne. Komunikatywne.
Teatr Dramatyczny schodzi poniżej średniej, Powszechny zszedł niżej niż było możliwe. Zobaczymy już niedługo czy się od dna odbije. Ateneum meandruje na stałym średnim poziomie, Studio doszlusowuje do normalnej przeciętności. Teatr Polski zupełnie jeszcze zagubiony, uwięziony w manierze Comedie-Francaise. Teatr Współczesny, co ma ze współczesnością wspólnego? IMKA nowinek, świeżych bułeczek teatralnych z całej Polski się chwyta. I tym wiąże w klinczu reklamy widza ciekawego wszystkiego. Cała reszta- repertuarowa i komercyjna- to przecież teatr środka za raczej ekstremalnie wyśrubowaną cenę dla widza. Na pewno nie przeciętnego, nie powszedniego, nie zwyczajnego. Nie normalnego.
Właściwie Teatr Narodowy to powszechny, dramatyczny, różnorodny, polski, narodowy żywy teatr środka o wysokim poziomie artystycznym. Z równym, profesjonalnym, bywa wybitnym, aktorstwem. Z repertuarem dla każdego, bo każdy coś dla siebie zawsze satysfakcjonującego znajdzie. Zazwyczaj zawsze do tego teatru wraca.
Jednak najbardziej dostępny, powszechny, różnorodny, wielki teatr dla mas to Teatr Telewizji. Całe wybitne pół wieku teatru. Z kagańcem ograniczeń finansowych na przyszłość. Przystosujmy teatr, ba, wystarczy kino, by emitować go regularnie, cyklicznie, jak to robiło z powodzeniem na przykład Kino LUNA, lub otwórzmy kanał TEATR TELEWIZJI, by 24 godziny na dobę powtarzać cały 50-letni repertuar teatralny. Takim widzę nasz teatr środka. Tworzony przez wielkich. Wielki dla wielu. Dostępny dla wielu. Za niewygórowaną cenę. Wybitny. Mamy kapitał artystyczny. Produkcje tak współczesne, świeże, do wyboru i koloru, które zaspokoją każdy gust, pobudzą każdy smak i apetyt na sztukę. Które zawstydzą obecny chałturzący, często byle jaki teatr środka. Które przypomną, nauczą, utrwalą czym jest aktorstwo, artyzm realizacyjny sztuki teatralnej. Który przywróci nam tożsamość zwierza teatralnego ciekawego każdej wrażliwości artystycznej, spragnionego różnorodności ekspresji, który nie boi się samodzielnie myśleć, kształtować i wyrażać zdanie na temat swoich potrzeb, gustów teatralnych. Bo prawdziwy teatr uczy odwagi, uczy buntu, wskazuje drogi niestandardowe i trudne. Poza mową, myślą i uczynkiem. Fikcją malowania prawdy. Powracające spektakle emitowane w telewizji doskonale to ilustrują. To jest scena największej widowni w kraju. Pracująca bardzo ciężko na wychowanie widzów teatru żywego.
Macieja Nowaka nos teatralny zwodzi na manowce/?/. Może tak, może nie. Może to nic dziwnego. Nos kulinarny ma priorytet . Coś za coś. Coś dla czegoś. Teatr, który mu się w głowie majaczy, to kolejny projekt utopia. Bo teatr, który "przyciąga duże grupy ludzi i staje się miejscem spotkania dużych grup na dużych scenach. Duże formy inscenizacyjne. Teatr, który nie będzie niszowy, będzie uniwersalny" już istnieje. Teatr festiwalowy, projektowy, realizowany w licznej koprodukcji na przykład. Ten teatr już jest. Jest.
Jestem widzem,który mógłby chodzić do teatru dzień po dniu, od wtorku a nawet od poniedziałku do niedzieli na dłużej niż 1,5 godziny na dobę. Jestem potencjalnym, gotowym produktem odbiorczym teatru, jaki by nie był, gdzie by nie był. Oglądającym spektakle po wielokroć. Zarówno produkcje teatrów repertuarowych, prywatnych, jak i Teatru Telewizji. Repertuar jest. Teatry są. I programy na mnie tak skomplikowane, że się w nich gubię, jak i prostackie, które mnie tylko irytują. Czasem śmieszne, czasem agresywne. Cykliczne i festiwalowe. Program społecznościowy, program polityczny, program historyczny, interwencyjny. Lewicowy, prawicowy, słoikowy, lokalny, regionalny. Wymyślać można w nieskończoność. Bo teatr, by się rozwijać, musi być bogaty repertuarowo i programowo. Bo widz, by się rozwijać, musi doświadczać różnorodnego teatru. Wąskie gardło to czas i pieniądze.
A może jednak na opak zrozumiałam wypowiedź ciepłego, miłego, zaangażowanego Macieja Nowaka. Wszystko poplątałam, nadinterpretowałam, wypaczyłam. Popłynęłam. Podwodną żabką.
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/190549.html
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/191088.html
kanal TEATR TELEWIZJI powtarzający spektakle od lat 50-tych z Placu Powstańcow na zywo.. grałby u mnie 24 godziny na dobe:) !!!....
OdpowiedzUsuń