Teatr kameralny. Wręcz minimalistyczny. Krótki. Szorstki. Ascetyczny. Esencjonalny. Mocny.
Inteligentna, błyskotliwa, intelektualno- werbalna konfrontacja dwóch kobiet, dwóch racji, dwóch punktów widzenia, dwóch różnych celów. Sparing słowny wytrawnych graczy. Doskonale przygotowanych? Państwa z obywatelem. Na równych prawach? Instytucji z osobą. Racji stanu z racją człowieka. Urzędu z jednostką. Anarchistki z formalistką. Przedstawicielki władzy i więźniarki. Dwie odmiany fanatyzmu w zwarciu; fanatyzmu idei z fanatyzmem stanowiska. Jak zwykle? W obu przypadkach chodzi o ugranie sukcesu dla siebie, mimo, że miesza się wysokie z niskim, ogólne z osobistym. Jedna rozmowa w tonacji być albo nie być moje na wierzchu. Moje czy ogółu.
Doświadczamy, jak silnym orężem są słowa, w których kryje się decydujący potencjał emocji, argumentacji, manipulacji o wadze porażki czy zwycięstwa. Poziomie rozgrywki o mocy wiarygodności. Stawka jest wysoka. Walka bezpardonowa. Cel osobisty. Mimo oczywistych pozorów. Mimo kluczenia w meandrach obu oficjalnych deklaracji, racji, działań.
I wniosek dla nas, widzów: warto inwestować w siebie. Warto się rozwijać, ćwiczyć umiejętności przekonywania, forsowania swojej linii ataku czy obrony. Bo to sprawność formułowania myśli, selekcja argumentów, umiejętności obserwacji i wyciągania wniosków prowadzą do celu, decydują o sukcesie czy porażce przyjętej taktyki prowadzenia rozmowy. Wpływa na efekt końcowy rozgrywki.
Sztuka Davida Mameta zbudowana jest na mocnych atutach: prawdziwej historii będącej osnową, pełnokrwistych, wyrazistych postaciach, na zderzonym kontraście celów, postaw, reprezentacji światopoglądów i instytucji, sytuacji w jakiej się duet pań znajduje. To bezkrwawa potyczka, próba sił o porównywalnej skali mocy. Iskrzenie intelektualnej sprawności, psychologicznej motywacji podbija emocje. Kobiety nie muszą się bić na pięści, skakać sobie do gardeł, trącać się po kostkach, wyrywać nawzajem włosy z głów, byśmy czuli ekstremalnie ostrą walkę. Tu wszystko skupione jest na przekonaniu do swojej narracji, która musi być spójna, wiarygodna, logiczna, poprawna, podporządkowana wytyczonemu celowi, który maskuje pobudki osobistych motywacji.
O co tu chodzi, jaka jest prawda, rozgryzają nie tylko główne uczestniczki spotkania ale i widzowie. Jak to w życiu bywa, istota rzeczy jest zagmatwana, splątana, uwarunkowana wieloma sprzecznymi celami, uzasadniana wieloma różnymi niejednoznacznymi argumentami. Nie jest łatwo oddzielić ziarno od plew, blotki od figury, prawdy od fałszu.
Bo jest to fascynująca potyczka. Rozmowa. Przesłuchanie. Walka. Wymagająca zaangażowania. Utożsamienia się z każdym uczestnikiem gry. Stajemy po obu stronach sporu, dlatego tak mocno nas wciąga akcja, tak silnie przykuwa uwagę argumentacja. Utożsamiamy się podwójnie, więc po wielokroć przeżywamy, kalkulujemy, ważymy. Wkraczamy niemal osobiście w przebieg spotkania. Ten brak jednoznaczności, przepływ sympatii od jednej do drugiej strony, odkrywanie podwójnego dna motywacji i celów, pojawianie się obaw co do uczciwości postaw raz jednej, raz drugiej kobiety podbija atrakcyjność spektaklu. Hipnotyzuje widza. Ogłupia. Przyciąga. Zasysa.
Przeciwnicy są sobie równi, stawka jest wysoka, argumenty ważkie, celne i świetnie osadzone w uzasadnieniu więc jest to niebanalne starcie. Wymagające skupienia. Ale i dające dużą satysfakcję. Wszystko zawiera się w warstwie słownej sztuki, koncentruje na osobach teatralnego pokera. Stół to wytyczana przez sytuację granica, dwa krzesła pozwalają przysiąść racjom przeciwstawnych stron, ściana więzienia i telefon-zabezpiecza symboliczny kontakt ze światem. Ale to my, widzowie, jesteśmy głównymi sędziami, uczestnikami tego pojedynku. Gra toczy się na naszych oczach i w naszej głowie. Raz pragniemy wolności dla neofitki anarchistki po kilkudziesięcioletniej odsiadce za podwójne morderstwo policjantów, raz jesteśmy nieufnym prokuratorem wygłaszającym oskarżenie, tropiącym wszelką nieścisłość, fałsz, niekonsekwencję, kłamstwo. Raz kobietą sprytnie walczącą z systemem opresji, raz kobietą zdeterminowaną, gotową do walki o ugranie swoich osobistych celów mających podbić życiowy sukces. Połączenie przesłuchania, procesu na sali sądowej, rozmowy w pomieszczeniu więzienia decydującym o zwolnieniu warunkowym, potęguje emocje. Tak, to świetnie napisany tekst. Dramaturgia klasy najwyższej. Symulacja intelektualna warta przeżycia. W końcu dla nas, widzów, w wersji tylko niewiele ponad godzinnej. Niedosyt poziomu gry aktorskiej, akcentów dramaturgicznej niejednoznaczności musimy sami rekompensować sobie projekcją własnej wyobraźni. To sprawia zawód ale jest też wyzwaniem. Wyzwaniem trzeciego oka. Trzeciej strony tego sparingu dwóch racji.
To wymagająca teatralna godzina. Oferuje inteligentny tekst, mistrzowską dramaturgię Mameta, świeże, krwiste mięso true story i emocje, które budzą nas ze snu bezpiecznego, miłego, w sumie szczęśliwego, spokojnego życia.
Dziś częściej słyszymy o terroryzmie niż anarchizmie. Bezpośrednio nam zagraża, boleśnie dotyka. Wydaje się nie mieć końca. A jednak, sztuka to pokazuje dobitnie, że prawdziwe pole walki, jaka by nie była, toczy się w indywidualnych, osobnych bytach. To, co na zewnątrz jest tylko marną namiastką projekcji piekła, które żywi się naszą niedoskonałością, ułomnością, ograniczeniem. A pochodzi z samego środka nas samych. Wejrzyjmy w siebie. Marzymy o niebie a jesteśmy z piekła rodem. Odrażający, brudni, źli. Ciągle i nadal opętani mrzonkami o doskonałości, pełni, jedni, pięknie. Ciągle śniący o odkupieniu. O zadośćuczynieniu. I choć wiemy, że nie da się zmienić przeszłości, z uporem maniaka próbujemy ocalić siebie. Jak bohaterki tej sztuki.
ANARCHISTKA
AUTOR
David Mamet
Wioletta Perzanowska
Adam Wiedeman
Adam Wiedeman
Tomasz Szczepanek
Martyna Kander
Kajetan Pieczyński
Maria Lejman-Kasz
Justyna Warecka
Dorota Landowska
Jadwiga Jankowska-Cieślak / gościnnie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz