czwartek, 13 lutego 2014

HEJ MAJCHERKI LITERKI HEJ

Przestałam chodzić do teatru. Sprawdzam, czy bez tej miłości można żyć. Wiem, że można ale czy warto? Boli, ale można. A wiec głupie pytanie. A przecież nie wystarczy w teatrze być. Przynajmniej dla mnie. Obecność ta wymaga aktywności. Kosztuje. I nie chodzi tylko o pieniądze. Trzeba by się zaangażować. Zaryzykować. Określić. Wystawić na strzał. Nawet na odstrzał. Na takim na ten przykład "Lodzie"Teatru Narodowego w Warszawie musiałabym zaprotestować, krzyknąć przynajmniej :" skandal" lub " hańba" lub " protestuję". Jeśli zależy mi. A zależy. Jeśli jestem wolna. I silna. I niezależna.

Nie byłam na " Lodzie". Wojciech Majcherek był. I jak pisze, choć nie za pieniądze i nie w recenzji, a ja mu wierze, mimo to wierzę, trzeba by po prawicowsku, oszołomsku, koniecznie w moherze, z legitymacją emeryta, z niejednym stygmatem, zrobić co należy.  Trzeba by dać się wykluczyć. Ozuc w nie swoje buty. Jeden za wszystkich. Za sztukę jedną. Majcherek się nie dał. Ja też nie chcę.

 Dlatego nie pójdę. Zwłaszcza, ze można nie pójść. Z własnej, nieprzymuszonej woli można nie pójść. Janusz Majcherek nie chodzi. Żyje past, post wyklucza.  Artyzmu w teatrze nie znajduje. Pô Grzegorzewskim. Ale szuka, od lat szuka artyzmu. W komercji, teatrze, i to każdym, który odwiedzić musi. Pod presją zarobku dla chleba. Nie duszy. Dla ciała. Może dlatego nie znajduje. Szuka nie tam, gdzie trzeba . Inteligentny inteligencji też nie znajduje. Jeden Brat z drugim. Choć we dwóch są już klasą samą w sobie. Nie może być dziś sztuka z wkładką  artyzmu. Ala Grzegorzewski. Nie ma Grzegorzewskiego.  Ci, co jego inteligencji w sztuce do inteligencji zasmakowali, teraz  jak nie dorznięta wataha łabędzim śpiewem z bólu po artyzmie wyją. Czy o artyzm na miarę naszych potrzeb i czasów w nowych szatach króla walczą? Na pewno nie. Lub na pewno tak.

Przestałam chodzić do teatru. Chłonę o nim Majcherkowe słowne koafiury jak czarną pôlewkę,  do ostatniej litery myśli/http://wojciech-majcherek.blog.onet.pl, teatralny.pl/felietony/.Dopiero wtedy czuje, jak wiele się zmieniło. W teatrze. Politycy mogą być  spokojni. Krytycy dorżnięci.  Artyzm dorżnięty.  Inteligencja też. Wojna, powstanie, komunizm zrobily swoje solennie. Teraz sami sobie gotujemy anty los antysztuką anty  dramatopisarzy  przez   anty reżyserów anty wyreżyserowaną.  Ale są też ci, co poprawnie żyją w past, bo post passe.  Ale to   post jest naszych życiem. A to się nie da wyprzeć, zignorować, obśmiać, wybrzydzić. Post poszarpany, niedoskonały, niekompatybilny, poszukujący, błądzący, prenatalny, nie do myślenia ale do przeżycia. Bo gdy zaczynam myśleć , czuję, że sama myśl mogłaby mnie zabić. Chęć do życia odbiera.  Muszę się  dostosować. Jak teatr. Jak aktorzy. Artyści. Inteligentni bez inteligencji. By przetrwać. Przeczekać. Wybaczyć wszystko post, absolutnie pamiętać past.

Tak, tylko polityka pozostaje. Królowa życia. Niezaspokojony potwór monstrum. I tańczyć, jak     zagra. A wolność  przedefiniować, hołubić w sobie tylko. Lub jak Janusz Majcherek żyć past, jak Wojciech Majcherek wyrażać opinie, Krystyna Janda ocieplać wizerunek teatrów swoja gwiazda gorejącą, Michał Żebrowski mieć wszystko na sprzedaż z darmowymi biletami w zębach włącznie.  Grać nie swoją rolę. Oto post w odsłonie przetrwania.

Nie chodzę do teatru. Nikt mi nie płaci. Nie mam teatru. Nie piszę nawet opinii. Nie, nie rozdaję biletów. Żyję w post past. I to jà za wszystko placę. Widz wykluczany, tresowany, statystyczny.                                      
                
Nie chodzę do teatru. Jeszcze trochę wytrzymam. Dystansuje się. Odtruwam. Nie muszę chodzić. Jestem wolna. Ale bez wolności też można żyć. Wiem, że można. Ale czy warto? Wiem, że warto. Za dobrą cenę warto. I władzę. Ale tą nad swoim życiem. I nie boli tak bardzo. Ten brak wolności  wtedy. Nie uwiera. Pozwala przetrwać. Pozwala na wystarczy być.

   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz