środa, 1 stycznia 2014

KOBIETA ZNIKĄD EWELINY MARCINIAK




To bardzo ciekawa opcja sprawdzająca. W zastany, okrzepły, zrutynizowany  system wkracza obcy. Pokusa. I go testuje. Prowokuje każde jego ogniwo, wyzwalając w nim jego najskrytsze potrzeby, marzenia, skłonności. Te prawdziwe uśpione, wyciszone i te wydumane, będące pretekstem do wyzwolenia się z układu zamkniętego/np. wieloletnie małżeństwo/. I doprowadza go do destrukcji. Okazuje się, że system /nudny, przewidywalny, zużyty/  nie działa, jest słaby i ulega rozbiciu a każdy jego członek samozniszczeniu. Nie ma nadziei. Nie można nic naprawić, cofnąć czasu, wrócić do punktu wyjścia. Nie można wybaczyć, uznać tej próby za doświadczenie trudne, graniczne, ale jednocześnie takie, które wzmacnia więzi, uczucia, związki. Takie, co poprzez próbę buduje, ugruntowuje, uszczelnia system. Tu nie ma nadziei. Nie ma złudzeń, że po przejściu piekła , dalsze życie w ogóle będzie możliwe. Nie będzie. Za wszystko trzeba zapłacić, nawet cenę najwyższą. Nie ma taryfy ulgowej , przebaczenia, zrozumienia, katharsis. Nie ma szansy na dzień po przeżytej nocy. Panować może już tylko ciemność zapadająca się w niekończący się mrok. Bez ufności na cudowne ocalenie. Iluzja samorealizacji okazuje się realem samodestrukcji. Bo zawsze jesteśmy w jakimś układzie, w jakimś systemie.

Sztuka odziera nas ze złudzeń. Jest bezkompromisowa.Tnie jak brzytwa. Bez nadziei na reanimację. Lub zmartwychwstanie. System-w tym wypadku rodzina-jest bezbronny, słaby, pozornie tylko bezpieczny i trwały. Żadne wspomaganie-religia, system społeczny, konwencja, kanony, w tym obowiązki, przyzwyczajenie, interes, konieczność- nie działa, nie chroni, nie zabezpiecza przed nieuniknionym upadkiem. Wystarczy pokusa. Miraż jej zaspokojenia. Znudzenie tym , co się ma, co się osiągnęło, co się posiadło i poznało. A człowiek nie chce zrezygnować z własnych przyjemności, z szansy na odmianę. Z siebie dla siebie. I jakby cały czas czeka, domaga się zmian, jakby ta zmiana sama w sobie była wartością najważniejszą. Decyduje się w efekcie na porzucenie tego, co do tej pory zbudował, nie chce tego chronić, wzmacniać. Człowiek ze swojej natury jest amoralny, i kiedy nie krępują go ograniczenia narzucone przez społeczeństwo, konwenans i religię nie cofnie się przed niczym, by zaspokoić swoje pragnienia, zachcianki.  Niszczy system, wszystkich wokół i w efekcie siebie. Człowiek w istocie sam siebie wodzi na pokuszenie.
I nie zalicza tej lekcji. 

O tym mówi T.E.O.R.E.M.A.T. w  reżyserii Grzegorza Jarzyny w TR Warszawa, tak jest i w Kobiecie z przeszłości w reżyserii Eweliny Marciniak. W pierwszym przypadku obcym był młody mężczyzna przybyły znikąd, w drugim jest niespełniona, zawiedziona kobieta z przeszłości. Obcy i zarazem nieobcy element obiecujący niebo a w efekcie fundujący piekło. Zamiast oczekiwanego wyzwolenia przynosi zniewolenie.Bezkompromisowe spełnienie siebie bezwzględnie wyklucza przetrwanie systemu. Nic nie jest na zawsze i nie ma niczego, co by nas bezwzględnie chroniło, zabezpieczało przed zgubą, klęską. Żyjąc, ciągle podejmujemy ryzyko. Wystawiamy się na próbę. I jesteśmy poddawani próbie.

Kobieta z przeszłości to prosta historia. Można powiedzieć laboratoryjnie wzorcowa. Jednowątkowa, powściągliwa, banalna. Jednak Ewelina Marciniak unieważniła niedosyt dramaturgiczny sztuki nasyceniem scenicznych akcentów /dialog, gesty, układ ruchu scenicznego, gra aktorska, aktywacja widzów/ w sposób oryginalny i precyzyjny. Bardzo oszczędna scenografia wzmacnia efekt skrótu, skoncentrowania się na emocjach, motywacjach bohaterów. To zdumiewające z jak minimalistycznych informacji przekazanych w tekście właśnie poprzez formę ich wypowiedzenia można uzyskać napięcie potęgującego się tragizmu postaci, sytuacji. Zderzenie uczucia młodości z uczuciem pożartym przez czas i spełnienie, okrzepłym w znużeniu poznania siebie nawzajem, wyczerpanie fascynacji partnerem, nieskuteczność przywiązania, nawyku bycia ze sobą powoduje uznanie prawdy, że człowiek , jak przedmiot, zużywa się, blaknie, unieważnia przez czas i rutynę codzienności. Reżyserka wykazała niebywałą pomysłowość, by ocalić ten przekaz i go uzasadnić, uwiarygodnić. Jest to przykład kreacji artystycznej, gdy z enigmatycznych, śladowych zdarzeń, znaków zbudować można nasyconą emocjonalnym napięciem opowieść racji postaw, oczekiwań, pragnień, nastroju potęgującego się klinczu, sytuacji zagrożenia, walki o związek, o siebie, o przyszłość. Zwycięstwa ułudy nad realem. Zabawę losem. Niemożność odwrócenia losu. Nieuchronność losu. A więc niemożność wpłynięcia na ludzi, nawet nam najbliższych, na przebieg zdarzeń obracających w ruinę dotychczasowe życie. 

Spektakl pojawił się w Warszawie zaproszony przez Niecodzienny Festiwal Teatralny IMKI. Dlaczego tak późno? Który spektakl w reżyserii Eweliny Marciniak będzie następny:  Amatorki, Bohaterki czy Skąpiec? To bardzo interesująca, zdolna, młoda artystka*. Dzięki  jej reżyserii otrzymujemy więcej niż można by w ogóle oczekiwać. To niezwykłe i rzadkie doświadczenie w teatrze. Satysfakcjonujące. Budzące zainteresowanie kolejnymi spektaklami w reżyserii Eweliny Marciniak. 



Kobieta z przeszłości - Roland  Scimmelpfennig 

utwór: Kobieta sprzed dwudziestu czterech lat /Roland Scimmelpfennig /
miejsce premiery: Bałtycki Teatr Dramatyczny im.Juliusza Słowackiego Koszalin
data premiery: 2012-06-16

przekład: Karolina Bikont
dramaturgia: Michał Buszewicz
reżyseria: Ewelina Marciniak
oprawa wizualna: Marta Stoces Mizbeware
oprawa muzyczna: Adam Hryniewicki
OBSADA:
Claudia – Beata Niedziela (gościnnie)
Frank – Artur Paczesny
Romy – Katarzyna Zawadzka (gościnnie )
Andy – Jacek Zdrojewski

*Otrzymała nagrody na 18. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej, na Festiwalu Prapremier - Bydgoszcz 2012, na Festiwalu Forum Młodej Reżyserii - PWST Kraków. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz