środa, 10 lipca 2013

Jerzy Koenig Post Scriptum


Wojciech Majcherek wspomina Pana na swoim blogu/www.Wojciech-Majcherek.blog.onet.pl/. Ale i widzowie za Panem tęsknią i go wspominają. Bo pamiętają.

 Był Pan dla nas, widzów, jak dobry ojciec wprowadzający dzieci do świata teatru. Zaczarowanego miejsca pełnego ciemnych zakamarków, zamkniętych drzwi i tajemnic. Trzymając nas za rękę, ze spokojem, opanowany, oswajał Pan nas z tym, co możemy zobaczyć, odkryć, poczuć, czego doświadczyć, tak, że bez lęku, bezpiecznie ale z zapartym tchem wkraczałyśmy w strefę działania sztuki. Tak, że co tydzień wracaliśmy do Teatru Telewizji na kolejne premiery. Tak, że często był to  początek mniej lub bardziej poważnej przygody z teatrem.

 Pana przedspektaklowe gawędy pozostały dla mnie przykładem mówienia o teatrze, który przykuwa uwagę, budzi zainteresowanie, przyciąga do teatru. Rozniecały ciekawość, informowały, budowały kontekst. Były wzorem i inspiracją dla moich własnych poszukiwań/ informacji, interpretacji/. Były nauką obcowania ze sztuką, zawłaszczania jej dla siebie, by służyła , rozwijała, wzbogacała. Pan otworzył mi oczy na nowy, wspaniały, teatralny świat, którego do dziś nie opuszczam i któremu nie odpuszczam. Pan sam, jego głos pobrzmiewający w pamięci, też mnie nigdy nie opuścił.

Często zastanawiam się, jak dziś komentowałby Pan sztuki, jak o nich by mówił. Na pewno  z dużą kulturą, bez ostatecznych, skrajnych ocen. Z zachętą do samodzielnego zmierzenia się ze sztuką, a więc propozycją artystów, którzy chcą z nami, widzami, poprzez teatr porozmawiać. Jak można by było odmówić takiemu zaproszeniu? Jak można by Panu odmówić?

Takich ludzi jak Pan mi brakuje. Osobowości, autorytetów, mentorów, którzy mówiąc o teatrze zajmowaliby się nim samym, mając na myśli troskę o jego kształt, kierunek, rozwój, zrozumienie. Którzy zajmując się problematyką teatru nie gubili mnie, widza,  nas widzów, po drodze, a przeciwnie, skłanialiby do uczestniczenia w życiu teatralnym. Budując w nas przekonanie, pewność, że jest to obszar kreacji, konfrontacji, tworzenia nawet poprzez burzenie i rewolucję. Którzy pomagaliby nam przejść najtrudniejsze próby interpretacyjne w drodze do szukania sensów, wartości, emocji, prawdy. Tak, by nas nie zniechęcić a podbudowaniem merytorycznym wzmocnić, byśmy nie ustawali w walce  dochodzenia do piękna , mądrości, wrażliwości teatru. Czułości nam potrzeba, zachęty, właściwego rozbudzania zainteresowania.   I takiego wzmocnienia, byśmy nigdy nie rezygnowali z walki o teatr, o jego kulturotwórczą rangę, o jego indywidualne dla nas, poszczególnych widzów, znaczenie. Jest wiele do zrobienia, bo chaos widzę, zacietrzewienie i walkę widzę, które teatr polski niszczą i pogrążają. A on na to nie zasługuje. My, widzowie obecni i potencjalni, na to nie zasługujemy. Tak myślę. Tak czuję. Czy jednak tak , jak Pan? Chcę wierzyć, że choć trochę tak.

 
 

 
 

 

2 komentarze:

  1. W piękny sposób opisany hołd dla Jerzego Koeniga.

    OdpowiedzUsuń
  2. To, co napisałam jest prawdą. To nie przedstawienia teatralne, spektakle telewizyjne, rodzice zainteresowali mnie światem teatru ale właśnie Jerzy Koenig mówiący o teatrze. Zwróciło moją uwagę to, że można tak wiele powiedzieć w kontekście jednej sztuki, ze to, co niesie jej przekaz rozrasta się w nieskończone światy interpretacyjne budujące się w każdym widzu. Poczułam, że sama sztuka jest zaledwie początkiem przygody/intelektualnej, estetycznej itd, którą inicjuje.

    OdpowiedzUsuń